Stacja XVII: Jezus ukazuje się w Galilei
(słowa - Ernest Bryll, muzyka - Marcin Styczeń)
- Gdy dwóch z was zbierze się w imię moje
Ja będę z wami
Ale Go nie było
Choć czekaliśmy z wielkim niepokojem
Żeby się szeptem słowo zaświeciło
Żeby ruch ręki, chleba przełamanie
Ale nie przyszedł na nasze spotkanie
Więc trzeba iść do siebie, gdzie zwykle siedzimy
Gdzie ciemno i bezpiecznie w tej ciemności znanej?
Bo w niej nie musi być wszystko widziane
I już niczego się nie przestraszymy
Więc trzeba iść do siebie? Znowu patrzeć w ścianę
Gdzie nie ma ani szpary, tylko beton lity
Ze nie wbijesz ni gwoździa, ni myśli...
Przed świtem
Trzeba już iść do siebie. A więc się żegnamy
I każdy nagle poczuł, jakby dotknął rany
Drugiego i jak gdyby Przyjaciel Nieznany
Dotknął rąk naszych, co były spocone
Brudne — a teraz nagle oczyszczone
Jak ten chleb, co już spleśniał, a został wezwany
Bo stał się chlebem, który mamy dzielić
Jak woda, co się nagle zaczęła weselić
I nie cuchnęła więcej rdzą i chlorem
A stała się tak miękka jako deszcz wieczorem
Kiedyś tam we śnie czy dzieciństwa kraju...
Ach, każdy się przemieniał, innych dotykając
I zasiedliśmy jak dzieci spłoszone
Do spóźnionej wieczerzy w betonowych domach
Bo On był. Czekał w każdym - kiedy to poznamy
Że jest w twarzach przyjaciół, z którymi czekamy