Wspomnienie o Erneście Bryllu

Wczoraj minęła pierwsza rocznica śmierci mojego przyjaciela i mistrza Ernesta Brylla. Jakie to szczęście, że dane mi było poznać tego niezwykłego człowieka. Poniżej moje wspomnienie, które ukazało się w  książce "Ten Bryll ma styl"  na 88. urodziny poety. 

==============================================================

Ernest Bryll pojawił się w moim życiu na przełomie 2007 i 2008 roku. To znaczy wtedy poznałem go  osobiście, bo nazwisko i postać  znałem z lekcji języka polskiego. Pamiętałem też jego sztandarowe wiersze, choćby „Wciąż o Ikarach głoszą”. Ale nigdy nie myślałem, że będę  śpiewał jego poezję. W 2006 roku wydałem swoją pierwszą płytę zatytułowaną "Pieśń o Bogu ukrytym", opartą na młodzieńczym poemacie Karola Wojtyły. To było rok po śmierci Papieża. Sporo z tym programem koncertowałem, w różnych miejscach w Polsce, później także dla Polonii za granicą. 

     W kilku miejscach po tych koncertach podchodzili do mnie ludzie i prosili, abym nagrał płytę z wierszami Ernesta Brylla. Na ogół nie lubię takich sugestii. Wolę sam wybierać sobie repertuar. Ale takie propozycje usłyszałem z ust kilku osób. Uznałem, że to nie może być przypadek. 

Poszedłem do księgarni, kupiłem jego tomiki, zacząłem się w nich rozczytywać. I trafiłem na takie wiersze, w których Bryll podejmuje wątki ewangeliczne w bardzo nieoczywisty sposób. To nie są standardowe wiersze religijne, tylko bardzo głęboka poezja, w której odniesienie religijne jest punktem wyjścia do głębokiej refleksji. Żaden ksiądz-poeta  nie napisałby tak jak Bryll: „Czy przyjdzie czas, że zatęsknimy choć do nienawiści, jaką miał Judasz, bo w niej żyła miłość”. Bryll często mówi, że niełatwo być księdzem i pisać wiersze. Urzędnik Pana Boga musi się trzymać się w ryzach, nie wychodzić poza pewne ramy czy dogmat. Jemu wolno więcej. 

Wziąłem więc na warsztat te wiersze, zacząłem pisać do nich muzykę i gdy już miałem kilka gotowych piosenek, zacząłem się zastanawiać, kto z moich znajomych może znać Ernesta Brylla. I olśniło mnie - Rafał Porzeziński! Zadzwoniłem do niego i poprosiłem, żeby przekazał Bryllowi moją płytę z wierszami Wojtyły i powiedział mu, że chcę nagrać płytę z jego poezją. Trwało to chyba miesiąc, Rafał oddzwonił, oznajmił, że Bryllowie przesłuchali moją płytę i chcą się spotkać. Porzeziński pracował wtedy w Radiu Józef. Ernest był z nim związany, jako gość pojawiał się na antenie bardzo często. Jednocześnie współpracowali w pierwszej TV Puls. Ernest był tam kierownikiem literackim i opiekował się młodymi dziennikarzami. Ja też miałam epizod współpracy z TV Puls,  ale to już było później, kiedy telewizję przejęli Amerykanie. 

    Kiedy pojawiłem się w domu Państwa Bryllów, Ernest natychmiast kazał do siebie mówić po imieniu. Było to dla mnie zaskoczenie: legenda literatury, starszy ode mnie o 43 lata i mam mu mówić na "ty". On jakby to wyczuł i powiedział: skoro mamy razem płynąć na tych galerach, to nie możemy być na pan. To przełamało lody, ale tylko trochę, ponieważ ta pierwsza rozmowa była dla mnie dość stresująca. Miałem wrażenie, że jestem na egzaminie polonistycznym. Ernest chciał wiedzieć, czy znam się na poezji, jakich poetów lubię. Później szczegółowo pytał o swoją poezję, był bardzo ciekaw, które wiersze wybrałem, i dlaczego. Egzamin chyba zdałem. Już wtedy pojawiła się między nami chemia artystyczna, ale nic nie zapowiadało naszej zacieśnionej współpracy i przyjaźni. 

      Ciekawe, że kiedy opowiadałem mu o jego wierszach i o tym jak je odbieram, przerwał mi i powiedział:  - Wiesz, to wszystko się układa w taką opowieść, a właściwie pytanie - co się z nami stało? 

     Dla mnie urodzonego w 1978 roku to nie było takie oczywiste. Bo to jego pytanie „Co się z nami stało?” było odniesieniem do lat 80., do zrywu "Solidarności", wielkich nadziei, poczucia wspólnoty narodowej, a później rozczarowania tym, co z tego zostało. To bardzo mocno pobrzmiewa w tej twórczości. Może dlatego mówi się o jego poezji, że nawiązuje do tradycji romantycznej, do wieszczów. Dla Ernesta bardzo ważny jest narodowy kod kulturowy, jego ciągłość, wspólnota, prawdziwe bycie razem, a bardzo bolą go podziały, wzajemna wrogość tych, którzy kiedyś byli przyjaciółmi i walczyli o wspólną sprawę. Ja z uwagi na wiek, nie mogłem być uczestnikiem tych wydarzeń i emocji z nimi związanych, ale głęboko je odczuwam. Ernest mówi często, że lubi ze mną pracować, bo ja rezonuję. Jak się domyślam, rezonuję z jego poezją i z jego wrażliwością. 

To wszystko doprowadziło do nagrania naszej pierwszej płyty „Bryllowanie”, która ukazała się 1 marca 2009 roku, w 74. urodziny poety. Na koncercie promującym płytę zaśpiewaliśmy razem jego autoironiczny wiersz "Oj, gębo moja":

 

     Oj, gębo moja. Zbyt smutny

     Jęzor ci urósł. Na wietrze

     Powiewa. Lecz gdy bezwietrznie

     Zaraz go ktoś przydepcze

     Butem podkutym.

     A miał jęzor wesoło zaganiać

     Pieśni w taki kraj uradowania

     Że nie złapiesz nawet kropli oddechu

     Tyle będzie sukcesów w tym śmiechu

 

Ten wiersz pokazuje ogromny dystans poety do siebie samego. Bo niby jest rozczarowany, niby urósł mu „ten smutny jęzor”, ale potrafi się też z tego śmiać, śpiewać, a nawet tańczyć. Ja mu ten wiersz zaśpiewałem wtedy na pierwszym spotkaniu. I „gęba” mu się roześmiała. Nie było tego „smutnego jęzora”, tylko śmiech i słowa: - O, i to jest to!

     Nasz pierwszy koncert  był z jednej strony pełen głębokiej refleksji nad tym, co się z nami Polakami stało, a z drugiej był przełamywany piosenkami trochę prześmiewczymi. To było na przykład w "Odzie świątecznej" (o tych, co „koszmary oglądają w telewizorach”, a potem „jak zaklęci śpią cicho, płytko, bez pamięci”). Czy w "Uciekali błogo" (bo „wierzą, że skrzydła pod garbem się klują”). O niezwykłym dystansie do siebie opowiada piosenka, która napisał, kiedy został ambasadorem: "Nie pytaj ptaka...". Żartowałem, że prawdopodobnie przyszła do niego jakaś młoda dziennikarka, być może po polonistyce, i zadała mu pytanie: - Panie Erneście, jak to się dzieje, że pan pisze te wiersze? Kiedy ta wena do pana przychodzi? – a on odpowiedział jej słowami piosenki: - Nie pytaj ptaka jak się lata, bo spadnie, żeby odpowiedzieć". A tak naprawdę Ernest napisał tę piosenkę w Irlandii, gdzie był ambasadorem i bał się, że świat dyplomacji, a może i polityki go wciągnie i nie będzie mógł być dłużej poetą. Widział to po swoich kolegach. Miał poczucie, że bardzo trudno być człowiekiem elit politycznych i równocześnie pisać wiersze.

Czy płyta "Bryllowanie" się podobała? Tak, ale umówmy się: piosenka poetycka w XXI wieku to nisza artystyczna. Zainteresowałem się nią na fali popularności Jacka Kaczmarskiego, który w 1990 wrócił z emigracji, a jego kasety sprzedawały się w niebywałych nakładach. W drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych powszechny entuzjazm malał. Zainteresowanie tą piosenką niby wciąż było, ale wielkie wytwórnie nie chciały jej wydawać, a rozgłośnie radiowe promować. Ale nie narzekajmy, wspólnie z Ernestem Bryllem nagrałem pięć płyt, w tym jedną książkę z płytą, a nasze wspólne występy cieszyły się dużym zainteresowaniem. Było ciekawie, ja przyciągałem na nasze koncerty nieco młodszą publiczność, ale Ernest  Bryll tę dojrzałą, która  pamiętała go z wcześniejszych dokonań. Wrażenie robiła nasza relacja na scenie: bo oto dwóch artystów z kompletnie różnych pokoleń doskonale się dogaduje, potrafią z siebie żartować i śpiewać razem ku uciesze publiczności. 

     Ernest opowiadał mi kiedyś, że w młodości bardzo chciał śpiewać, miał ponoć dobry głos, ale nigdy jakoś się nie odważył. Kiedy oglądałem programy telewizyjne z lat siedemdziesiątych z jego udziałem, byłem zaskoczony elokwencją, szybkością mówienia. Ale głos miał o wiele wyższy. Kiedy go poznałem, jego tembr był o wiele niższy. Bardzo dobrze czytał swoje wiersze. Opowiadał mi, że nauczył się tego dopiero w stanie wojennym, kiedy występował w kościołach. To miejsce wymagało dostojnego, wolnego i wyraźnego czytania. To mi imponowało, bo niewielu poetów dobrze czyta swoje wiersze. 

Mówiłem wcześniej o rozczarowaniu Ernesta tym, co się stało z Polską i Polakami po 1989 roku, tym rozmienieniem kapitału duchowego i wspólnotowego na drobne. Wydaje mi się, że to było też rozczarowanie tym, że znaczenie poezji zmalało. Lata sześćdziesiąte, siedemdziesiąte to był na pewno jego najlepszy czas. Na wieczory autorskie przychodziło mnóstwo słuchaczy, o poezji ludzie dyskutowali, nakłady tomików poetyckich były ogromne! W latach dziewięćdziesiątych głos poety przestał już mieć takie znaczenie. To go na pewno bolało.

Płytę "Bryllowanie" nagrałem bez żadnej ingerencji autora. Ernest wiedział, które piosenki wziąłem na warsztat i dał mi wolną rękę. Wiedział, że ja ich nie wywrócę do góry nogami. Jestem być może jednym z nielicznych kompozytorów, którzy go nie prosili o dopisanie czegoś, albo zrezygnowanie z jakichś fragmentów. A trzeba wiedzieć, że do jego poezji nie tak łatwo tworzy się muzykę, ponieważ to nie są wiersze sylabotoniczne. Trzeba uchwycić pewien rytm wewnętrzny tej poezji, złapać nieregularne rymy i dostosować się do częstych przerzutni. To wszystko powoduje jednak, że można stworzyć ciekawe piosenki. 

     Na ogół kompozytorzy uwielbiają, kiedy wszystko się zgadza, pasuje do siebie, wtedy łatwo taki wiersz oprawić w muzyczne ramy. Mnie pomogło wcześniejsze doświadczenie z poezją Wojtyły, która jest jeszcze bardziej nieregularna. Potrafiłem okiełznać tę poezję, starałem się niczego nie skreślać, nie robić słowno-muzycznych kompilacji. Jeżeli autor się wypowiedział w konkretnej formie poetyckiej, to trzeba tej formy się trzymać. Moja zasada: nie zmieniam wiersza! I to się Ernestowi podobało. Cieszył się też, że na nasze koncerty przychodzi publiczność. To w zasadzie było jego jedyne zmartwienie: czy bedą ludzie? Gdy dostawał informacje, że sala jest wypełniona po brzegi, był w swoim żywiole. 

Te wspólne występy bardzo nas do siebie zbliżyły, można powiedzieć, że się zaprzyjaźniliśmy. Ale przy okazji książki, która później napisaliśmy, "Duchy poetów" [w 2013], Ernest powiedział, że on się z poetami nie przyjaźnił. To było dla mnie zaskakujące. Z czego to wynikało? Z zazdrości? Z megalomanii artystów, którą trudno znieść czasami? Z tego, że jest outsiderem? Opowiadał o swojej przynależności do Pokolenia Współczesności, ale też mówił, że musiało sporo lat minąć, aby mógł powiedzieć coś swoim głosem. Miał świadomość, że głosem tamtego pokolenia został jednak Stanisław Grochowiak. Miał dla niego szacunek, musiał się jednak od niego jakoś „odbić” i w tamtej grupie już być nie mógł. 

     Być może to mnie też z Ernestem łączy. Zawsze miałem w sobie jakąś tęsknotę do bycia w grupie, z drugiej jednak strony nie bardzo pasowałem do żadnej. Bardzo ciekawie przez to ułożyła się moja droga. Wywodzę się ze środowiska piosenki poetyckiej, zaczynałem na krakowskim Studenckim Festiwalu Piosenki w 1995 roku, a popularność zdobyłem w nurcie muzyki chrześcijańskiej. Można powiedzieć, że jestem na granicy dwóch nurtów: tzw. Krainy Łagodności i muzyki chrześcijańskiej. Podobnie zresztą jak Antonina Krzysztoń. Wpływ na to miała z jednej strony płyta oparta na wierszach Karola Wojtyły, ale także płyty z poezją Ernest Brylla przesiąknięte wątkami religijnymi i odwołaniami do Ewangelii. Jestem więc i tu, i tu, ale tak naprawdę to nigdzie nie przynależę. Jestem trochę z boku. Podobnie jak Ernest: jest kościele, ale zawsze ma do niego swoisty dystans, czasami nawet  krytycyzm, kiedy pisze w sposób nieoczywisty, z zupełni innej  perspektywy.

     Tego nauczył się między innymi od Grochowiaka. Że pisanie poezji zaczyna się od punktu, z którego obserwuje się rzeczywistość. Że trzeba ją trochę poobracać, a czasem zajrzeć jej pod spódnicę. Warsztat jest ważny, styl także. Ale chyba najważniejsza jest ta perspektywa, miejsce z którego piszę. Czy z perspektywy zwykłego człowieka czy artysty? Czy jest mi bliżej do salonu czy chłopa ze wsi? Czy szukam w ludziach dobra i zrozumienia czy jestem ich sędzią? Myślę, że nie bez powodu to właśnie Ernest napisał wiersz, który wyśpiewałem, "Aniele mych pradziadów chłopskich"…

Niezwykły stosunek do ludzi Ernest pokazał w książce „Duchy Poetów”. On o nikim tam nie mówi źle. Książka, z której jestem bardzo dumny, powstała przypadkiem. W 2010 zaproszono nas do udziału w koncercie w ramach Tryptyku Zaduszkowego w Koninie. Trzy dni koncertów. Rozmawiałem z Ernestem: - Wspólny koncert w kościele, co ty na to?  - Wiesz co? Mam wiele wierszy o moich kolegach. Przytoczył nazwiska, większości nie znałem. - Czyli co? Możemy taki program zrobić? Nazwaliśmy go chyba "Cierpliwe cienie zmarłych", tytułem jednego z wierszy Ernesta. Zaczął opowiadać, jak to on – ciekawie o poetach, którzy odeszli, później mu się przyśnili, i o których napisał wiersz. Niektóre z tych postaci, szczególnie te mi znane, nabrały dla mnie  innego wymiaru. Broniewski, o którym się mówiło - komunista, pijak, żołnierz, w jego opowieści objawia się jako postać niezwykle dramatyczna, z tysiącem sprzeczności, świadoma swoich błędów.  Bryll   Broniewskiego wyciągnął z otchłani. Dzięki niemu pokochałem jego wiersze, a jeden nawet zaśpiewałem. 

     Rozmawialiśmy najpierw u Ernesta w domu, później przenieśliśmy te rozmowy do Radia Warszawa, a następnie postanowiliśmy ich zapis wydać w formie książkowej. Książkę miało wydać Wydawnictwo Iskry. Tyle że mnie zależało na książce z płytą, a prezesa Uchańskiego płyta nie interesowała. Poradził Bryllowi: - Dopiszcie coś o Miłoszu, o Stachurze, te nazwiska wciąż maja nośność.  A Bryll: - Ale oni mi się nie przyśnili!  To mnie ujęło. Ernesta nie interesowało podejście komercyjne, ale prawda. Uznaliśmy, że zostaje tak jak jest i wydajemy sami książkę z płytą "Duchy poetów" w 2013.

Płyta "Golgota Jasnogórska" to rok 2012. Kiedy zacząłem studiować poezję Ernesta, doszedłem do Golgoty. Zacząłem robić muzykę do jego wierszy-stacji, doszedłem do połowy i  przestałem. Dlaczego? Nie wiem. 

    Odpowiedź przyszła później. W grudniu 2011 w Częstochowie zagrałem charytatywny koncert z Joanną Lewandowską, śpiewającą aktorką, doskonałą  interpretatorką piosenek. Po koncercie zabrała mnie na Jasną Górę. Powiedziała: - Muszę ci coś pokazać. Koniecznie!

     Mało kto wie, że nad kaplica Matki Boskiej są krużganki i tam właśnie jest eksponowana "Golgota Jasnogórska" Jerzego Dudy-Gracza. Niesamowite obrazy, ale miejsce dla nich nie jest najszczęśliwsze,  choć symboliczne. Jest tam ciasno, mało światło, w takich warunkach trudno te obrazy kontemplować. Jak się tam znalazły? To wotum dziękczynne wybitnego polskiego malarza za udaną operację serca. Kiedy podziwiliśmy wspólnie te obrazy, powiedziałem Joannie o wierszach, które Bryll napisał do tych obrazów. Nie znała ich, ale zareagowała natychmiast:  - Musimy to razem zaśpiewać.  

     Zabraliśmy się do roboty. Ernestowi głos kobiecy bardzo się spodobał, bo tej jego Drodze Krzyżowej dodał dramatyzmu. Ja głosowo bardziej w barytonowych dołach, ona hen wysoko, z przejmującym miejscami krzykiem. Do tego forma bardzo ascetyczna, gitara i trzy głosy. Dzięki temu tekst Brylla był na pierwszy planie i mógł rzeczywiście przykuć uwagę słuchacza. Od razu pojawiło się wiele propozycji koncertowych z całej Polski, ruszyliśmy w trasę, ale szybko się okazało, że dla Ernesta to jednak zbyt duży wysiłek.

     30 marca 2012 wystąpiliśmy w Parafii pw. Maksymiliana Kolbego Słupsku w ramach Drogi Krzyżowej. Następnego dnia w hotelu podczas śniadania  Ernest nagle zaczyna mi dziękować:  - Cieszę się bardzo, że mnie się jeszcze to na starość zdarzyło – pierwszy raz od niego takie słowa usłyszałem. – Że mnie wyciągnąłeś i możemy występować. Wielu moich kolegów już tylko w domu siedzi i narzeka, a ja cały czas jestem aktywny. I dalej, jak to on, swoim jakby natchnionym głosem: - Ale słuchajcie, miałem niezwykły sen. Śnił mi się anioł, który prasował żelazkiem niebo. Było to stare żelazko z duszą. Anioł mówi do mnie: Bryllu, twoja dusza jest podzielona i nie mieści się do tego żelazka. Zrób coś z tym, bo mi się niebo nierówno prasuje. 

     Zaśmiałem się. Ernest chciał się czegoś napić, zaczęła mu drżeć ręka, rozlał herbatę, zaczął bełkotać. Przerażeni, z trudem doprowadziliśmy go do jego pokoju, dzwonimy po pogotowie. Wyglądało to na udar, może wylew. Lekarka go uspokoiła, kazała się rozebrać. Ernest:  - Ale mam zdjąć górę czy dół? Pomyślałem, że chyba nie jest z nim tak źle. Ale zabrano go na obserwację. Do szpitala w Słupsku z Warszawy przyjechał jego syn, przyjechała żona. Następnego dnia mieliśmy grać w Białogardzie, kolejnego w Szczecinie, wszędzie czekano na Ernesta Brylla. Co mamy robić? Odwołać koncerty? Ernest kazał nam jechać dalej i grać bez niego. To był trudny moment. Koncerty były udane, ale jednak część publiczności była zawiedziona, że nie spotka się z Mistrzem. Na szczęście wszystko dla Ernesta skończyło się szczęśliwie. Lekarze stwierdzili jakiś mikroudar, który żadnych zmian w mózgu nie pozostawił. Żona Ernesta Małgosia powiedziała nam jednak: - koniec z koncertami poza Warszawą.

     Przyjęliśmy tę decyzję ze zrozumieniem. Chociaż dla mnie była szczególnie trudna. Zdałem sobie sprawę, że nie będę mógł z Ernestem promować ani "Golgoty Jasnogórskiej", ani "Bryllowania", ani "Duchów Poetów", które wtedy przygotowywałem. 

Po latach jednak mam w sercu przede wszystkim wdzięczności. Koncertowaliśmy intensywnie przez 4 lata, zrealizowaliśmy razem wspólnie pięć projektów: "Bryllowanie", "Bryllowanie Live", "Zejdźmy się jak na wilię", "Golgotę Jasnogórską" oraz "Duchy Poetów". Miałem też przyjemność i zaszczyt organizować jego koncerty jubileuszowe z okazji 50. lecia pracy twórczej oraz 80. oraz  85. urodzin. Stałem się także regularnym gościem otwartego domu Państwa Bryllów. Napisałem piosenkę pt. "Madonna od popaprańców" dla żony Ernesta Małgosi. Tak poeta nazywa swoją towarzyszkę życia.  Utwór jest jednym z moich najbardziej popularnych, śpiewają go przy ogniskach, w schroniskach, a nawet na pielgrzymkach. 

0 Comments

Z moim sercem coś nie tak

Niebawem ukaże się nowa płyta Leonarda Cohena - jakby z zaświatów.

Zapowiada ją ten utwór - Happens to the Heart. Pozwoliłem go sobie przetłumaczyć. 

 

Z MOIM SERCEM COŚ NIE TAK

 

Pracowałem stałym rytmem

Czy to sztuka, nie wiem sam

Na depresję nie pomogli

Ani Jezus, ani Marks

Mały ogień ledwo płonie

Ale iskra jeszcze drga

Idź i mesjaszowi powiedz

Z moim sercem coś nie tak

 

Magia letnich pocałunków

Nie wiedziałem, czy je brać

A kobiety w pojedynku

Wciąż walczyły, żebym chciał

A to tylko był interes

I zostawił mdławy smak

Więc wróciłem, by się przyjrzeć

Co z mym sercem jest nie tak

 

Sprzedawałem świecidełka

Roztaczałem sztuczny blask

Z kuchni kotka na mnie zerka

Tygrysicą chce się stać

Słodkie bywa to więzienie

Gdy się przekupiło straż

Żaden świadek zatem nie wie

Co z mym sercem jest nie tak

 

Powinienem się spodziewać

W tę grę sam zacząłem grać

Od pierwszego jej spojrzenia

Zaczął się upadku czas

Brano nas za świetną parę

Ale gdzie w tym byłem ja?

Jakże pięknie ukrywałem

Że z mym sercem coś nie tak

 

Teraz anioł gra na skrzypcach

A na harfie diabeł gra

Każda dusza - mała rybka

W oceanie myśli gna

Wszystkie okna otworzyłem

Ale w domu ciemność trwa

Tato, powiedz, jeśli możesz

Co z mym sercem jest nie tak

 

Spotykałem się z żebrakiem

Miał na twarzy wiele ran

Po pazurach licznych kobiet

Których dzisiaj nie chce znać

Żaden morał z tej historii

I nie śpiewa żaden ptak

Błogosławi tylko żebrak

Serce, z którym coś nie tak

 

Pracowałem stałym rytmem

Czy to sztuka, nie wiem sam

Moje pieśni w stylu dawnym

Swoje miejsce w szyku znam

I postawiłbym pieniądze

Przeciw tym, co mają fart

Bo wiem dobrze jak się kończy

Kiedy z sercem coś nie tak

 

Obeznany byłem z bronią

Strzelać ojciec uczył mnie

Czy walczyłem nią o wolność

Czy o powiedzenie - nie

 

 

0 Comments

Ciąg dalszy

Część tego tekstu już znacie, ale dopisałem dalsze zwrotki. Będzie piosenka:

 

Cierpię, więc jestem

A raczej się staję

Bo byłem ślepy

A światło poznaję

 

Taka jest właśnie

Wolności cena

Przekraczam granice

Cierpienie wybieram

 

A może ono wybiera mnie

Albo ktoś inny tak to układa

Że nagle widzę ukryty sens

Człowieka w sobie powoli uzdrawiam

 

Cierpię, więc jestem

Choć nie wiedziałem

Że to moje brzemię

To nie za karę

 

Że taka właśnie

Jest prawdy cena

Doświadczam bólu

I chcę się zmieniać

 

A może tylko odkryć się

Swojej słabości posmakować

Zrozumieć że ten cały sens

Znajduje się w otwartych dłoniach

 

Cierpię, więc jestem 

Ty pewnie też

I to nas łączy

Zresztą sam wiesz

 

Każdy z nas dźwiga

Swój życia bagaż

Zdać go nie możesz

Musisz się zmagać

 

A może czasem także poprosić

Albo wyciągnąć dłoń do kogoś

Razem cierpienie łatwiej się znosi

Tak odpowiadam, gdy słyszę: po co?

2 Comments

Nie potrafię

Oddać się w Twoje ręce

Nie potrafię Panie

Zawsze chciałem więcej

Walcząc o uznanie

 

Tylko na siebie liczyłem

Nie ufałem nikomu

Nie chciałem zostać w tyle

Zawdzięczać czegoś komuś

 

Więc sam, przed siebie i sobie

Więc sam, tak najczęściej bywa

Samotność moim domem

W niej się najczęściej ukrywam

 

Tyś ponoć też ukryty

Dlatego Cię znaleźć nie mogę

Tyle już dróg przebytych

Czy tak się staje człowiek?

 

Odpowiedzi mi nie dasz

Więc przy pytaniu zostanę

Innym ludziom je sprzedam

Taką mi rolę wybrałeś...

2 Comments

Hank Williams

W piosence "Tower of Song" Leonard Cohen wspomina Hanka Williamsa, jednego z największych artystów country. Bob Dylan powiedział o nim, że jest to jeden z najlepszych pisarzy piosenek, jaki kiedykolwiek żył... Pozwoliłem sobie przetłumaczyć jego wielki przebój "I saw the light" (Światłości blask). Warto zobaczyć też film właśnie pod takim tytułem.

 

Światłości blask

 

Bez celu szedłem, grzech gonił grzech

Nikt nie miał dostępu do mnie, o nie

I przyszedł Jezus, w nocy się wkradł

I zobaczyłem światłości blask

 

Światłości blask, światłości blask

Wyrwał mnie z mroku i z paszczy lwa

Przywrócił radość, odmienił twarz

Wielbię Cię Panie, światłości ma

 

Szedłem jak ślepiec, zupełnie sam

Zżerał mnie smutek, trawił mnie strach

A Jezus rzekł mi: umyj się tam

I zobaczyłem światłości blask

 

Jak głupiec szedłem to tu to tam

I prostych ścieżek nie chciałem znać

Kiedy zacząłem unikać zła

Wnet zobaczyłem światłości blask

1 Comments

Tower of Song

To moje kolejne podejście do Cohena. Tym razem biorę się za przeboje. Przez ostatnie dni pracowałem nad tłumaczeniem "Tower of Song". No i wreszcie jest:

 

Kumpli coraz mniej, siwizną błyszczy skroń

Unikam miejsc, gdzie grywałem wciąż

Miłości mam głód, ale nie szukam jej

Bo spłacam dług i dzień za dniem

W wieży piszę swą pieśń

 

Czy Hank Williams był tak samotny jak ja?

Jak radził sobie z tym, tylko on odpowiedź zna

Nagle jego śpiew, nade mną hen hen

On też pokój tutaj musi mieć

W wieży pisze swą pieśń

 

Nie wybrałem go, to on wybrał mnie

Ten mój złoty głos darem z niebios jest

Jak za każdy dar, słono płacić muszę też

Przywiązany przez aniołów pięć

W wieży piszę swą pieśń

 

Szpilki możesz sobie wbijać, w tę laleczkę voodoo

Twoja magia mnie omija, nie ściągniesz mnie w dół

Teraz w oknie sobie stoję, bezpiecznie tu jest

Bo nie wpuszczą żadnej z kobiet, o nie

Gdy w wieży piszesz swą pieśń

 

Pewnie myślisz, że zgorzkniały ze mnie gość

Bogatych też biedacy mają dość

Ale przyjdzie dzień, przyjdzie sądny dzień

Na razie wszyscy bawimy się

W wieży też słychać śmiech

 

Rzeka rozdzieliła nasze brzegi dwa

Kiedyś dla mnie byłaś ważniejsza niż ja sam

Kochałem cię, dobrze to wiesz

Wszystkie mosty płoną, nie ma żadnych dróg

Czuję całym sobą, jakbym tracił cię znów

A ja nie chcę już tego czuć

 

Dlatego żegnaj skarbie, nie wrócę szybko bo

Przenoszą nas na wieży samo dno

Ale dam ci znać, gdy przeniosą znowu mnie

I będę słodko przez cały dzień

Z wieży śpiewał ci pieśń

 

Kumpli coraz mniej, siwizną błyszczy skroń

Unikam miejsc, gdzie grywałem wciąż

Miłości mam głód, ale nie szukam jej

Bo spłacam dług i dzień za dniem

W wieży piszę swą pieśń

0 Comments

Cierpię, więc jestem

Pod wpływem Nikołaja Bierdiajewa tak mi się dzisiaj napisało, chyba nieprzypadkowo w Wielkim Tygodniu:

 

Cierpię, więc jestem

A raczej się staję

Bo byłem ślepy

A światło poznaję

 

Taka jest właśnie

Wolności cena

Przekraczam granicę

Cierpienie wybieram

 

A może ono wybiera mnie

Albo ktoś inny tak to układa

Że nagle widzę ukryty sens

Człowieka w sobie powoli uzdrawiam

0 Comments

Refleksje wierszem z Cypru

Plaża Nissi

Podobno najpiękniejsza na Cyprze

Ciepła woda Morza Śródziemnego

Pieści ciała turystów

Szmaragd przechodzi w lazur

Lazur odcięty od błękitu granicą

Za nią już tylko Syria

Brunatna rozpacz 

Zmieszana z szarą bezradnością 

1 Comments

Nowe tłumaczenie Cohena

Przetłumaczyłem jeszcze jeden tekst Cohena "It Seemed the Better Way". Czy wejdzie na płytę? Zobaczymy. Posłuchajcie i poczytajcie:

 

Lepszą drogą pójść

Mogłem tak jak on

Lecz dziś za późno już

By przyjąć drugi cios

Czy prawdę mówił mi

By lepszą drogą pójść

Czy prawdę mówił mi

Bo prawdy nie ma tu

 

Co miało znaczyć to

Gdzie jest ukryty sens

Najpierw miłość tknął

Potem wskazał śmierć

Czy prawdę mówił mi

By lepszą drogą pójść

Czy prawdę mówił mi

Bo prawdy nie ma tu

 

Nie powiem więcej nic

Usiądę z boku gdzieś

Spróbuję kielich krwi

Za jego łaskę wznieść

 

Lepszą drogą pójść

Mogłem tak jak on

Lecz dziś za późno już

By przyjąć drugi cios

Czy prawdę mówił mi

By lepszą drogą pójść

Czy prawdę mówił mi

Bo prawdy nie ma tu

 

Nie powiem więcej nic

Usiądę z boku gdzieś

Spróbuję kielich krwi

Za jego łaskę wznieść

0 Comments

Grafika wierszem pisana

Właśnie ukazało się niezwykłe wydawnictwo "Puzzle. Afrykańska figurka". Składają się na nie obrazy Sławomira Walencika oraz wiersze pisane do nich przez różnych autorów. Jestem zaszczycony, że znalazłem się w tak zacnym artystycznym gronie. Zadanie, przed jakim stanęli wszyscy autorzy (w tym ja), nie było takie proste i oczywiste. Nie polegało tylko na wybraniu sobie grafiki i napisaniu do niej wiersza. Trzeba było koniecznie użyć w wierszu słów: puzzel/puzzle, figurka/figurki i afrykański. Jak mi poszło? Przeczytajcie:

0 Comments

Zraniony uzdrowiciel

Wczoraj w czasie drogi powrotnej z koncertu w Rybniku udało mi się dokończyć tekst nowej piosenki. Nawiązuje do archetypu zranionego uzdrowiciela. Premiera na koncercie 20. maja :)

 

Zraniony uzdrowiciel

 

Oto on

Cały z ran

I nie może się wyleczyć

Choćby chciał

Ale on tego nie wie

I próbuje wciąż na nowo

 

W setkach rad

W setkach ksiąg

Twarz odbija się jak w lustrze

Gdzie jest błąd

Tego nie wie

Ale ciągle wierzy w słowo

 

Zraniony uzdrowiciel

Z jego ran płynie do was życie

Więc nie mogą się zabliźnić

Gdy pożytek mają inni

 

Nowy wers

Nowa pieśń

Inni będą znów pociechę

Swoją mieć

Lecz nie wiedzą że 

Podzielił się sam sobą

 

To nie to

To nie tak

Czas nauczył go 

Jak cenny jest ten brak

Więc pogodził się

Ze swą chorobą

 

Zraniony uzdrowiciel

Z jego ran płynie do was życie

Więc nie mogą się zabliźnić

Gdy pożytek mają inni

1 Comments

Poamsterdamskie refleksje wierszem

Właśnie wróciłem z Amsterdamu. Wrażenia? Takie jak w wierszu, który mi się napisał wczoraj...

 

Zamknęli Boga na klucz

A sztukę w muzeum

Wolny jest tylko ludzki smutek

Snujący się po ulicach bez celu

Nasycony dymem amnezji nie mija

Przeniknięty czerwonym światłem latarń

zapada się w sobie

Licząc, że znajdzie tam jakiś kanał

którym wypłynie na otwarte morze

 

Amsterdam, 24.04.2017

0 Comments

Biała dama

Dzisiaj, w Dzień Kobiet, udało mi się dokończyć tekst piosenki o Białej Damie z Chicago lub jak ją nazywano "Resurrection Mary". Historię tę usłyszałem od kolegi, jadąc z nim po koncercie Archer Avenue w Chicago. Ponoć od prawie 90 lat przy tej drodze różni kierowcy natrafiają na kobietę w pięknej białej sukni, w butach do tańca i w białym szalu. Panowie się zatrzymują, ona wsiada i prosi o podwiezienie do Cmentarza Zmartwychwstania "Resurrection Cemetery" i tam znika. Legenda głosi, że to duch dziewczyny, która w 1927 roku po kłótni ze swoim chłopakiem wybiegła z sali tanecznej, została potrącona przez samochód, zginęła na miejscu, a kierowca zbiegł. Więcej przeczytacie tutaj: https://en.wikipedia.org/wiki/Resurrection_Mary. A oto mój tekst:

 

BIAŁA DAMA

 

Zobaczyłem ją przy drodze

Biała suknia, biały szal

Zatrzymałem się a potem

Ruszyliśmy w śnieżną dal

 

Zmartwychwstał czas

Z dwudziestych lat

Ten szyk, ten wdzięk

Biała dama - śnieg

 

Podróż jedną chwilę trwała

Chociaż dla mnie cały wiek

Przy cmentarzu zapytała

Jak do nieba dostać się

 

Zmartwychwstał czas

Z dwudziestych lat

Ten szyk, ten wdzięk

Biała dama - śnieg

 

I odeszła w noc zimową

Tańczył za nią biały puch

Musisz wierzyć mi na słowo

Biała dama wróci znów

 

Umierał czas

Z dwudziestych lat

Zniknął jak ze snu

Białej damy duch

1 Comments

Droga na Górę Karmel

Dzisiaj skończyłem wreszcie piosenkę o św. Janie od Krzyża. W zasadzie wcieliłem się w jego postać, bo piszę w pierwszej osobie. Rozpoczynam od momentu uwięzienia św. Jana w Toledo. To właśnie pod wpływem tych dramatycznych wydarzeń, gdy Jan był więziony, bity i szykanowany przez swoich współbraci, powstały nieśmiertelne dzieła mistyczne i poetyckie, m.in. "Droga na Górę Karmel" czy "Żywy płomień miłości".

 

Droga na Górę Karmel

 

Zima w Toledo bywa bardzo sroga

Lecz bardziej sroga bywa podłość ludzka

Pod moją celą słyszę ciche słowa 

Że czeka na mnie tylko ciemna trumna

 

Do tego jeszcze ta codzienna chłosta 

I smród, i wszy łażące po mej głowie

W ciemności ginie cała moja postać

Gdzie jesteś? Gdzie się skryłeś? Proszę powiedz!

 

Szukałem Cię na zewnątrz

Lecz Ciebie nie ma tam 

W podróż ruszam wewnętrzną

By znaleźć ukryty skarb

 

Na Górę Karmel idę przez noc ciemną 

A ciemność gasi pożądania ogień 

Moje zmysły nie pragną już niczego 

Z doczesnych rzeczy nic już nie jest moje

 

Dalej przede mną tajemnicze schody 

Mej wiary płomyk drogę mi oświetla

W ciszy grobowej słyszę jakiś skowyt

To ma dusza płacze i nie chce przestać

 

Szukałem Cię na zewnątrz

Lecz Ciebie nie ma tam 

W podróż ruszam wewnętrzną

By znaleźć ukryty skarb

 

Po nocy zmysłów czeka mnie noc ducha

Droga jest wąska, bardzo ciasna brama

Rozumu już nie mogę dłużej słuchać

Pamięci mojej nie pozwalam kłamać

 

I gdy już tylko pozostanie wola

I gdy zrozumie że ma jedno wyjście

Twej woli wreszcie się z ufnością podda 

W jedności z Tobą radość swą wykrzyknie

 

Żywy płomieniu miłości

Od zawsze byłeś tam

W mej duszy najgłębszej istności

Znalazłem ukryty skarb

8 Comments

No i co (Nevermind) Cohena

To wojny kres

Złożyłem broń

Ścigali mnie

Uciekłem stąd

 

Ścigali mnie

Przez cały kraj

Ukryłem się

Gdzieś pośród was

 

Przeszłości mej

Nie znajdą bo

Do grobów trzech

Schowałem ją

 

Z faktów i kłamstw 

Historii tło 

Dobrze to znasz

No i co

 

No i co 

No i co

To wojny kres

Złożyłem broń

Są prawdy dwie

Walczących stron

Bierz, którą chcesz

No i co

 

Zwycięstwo chcą

Zachować ci 

Którzy przelali 

Najwięcej krwi

 

Tymczasem ten

Nasz cały świat

Nie więcej niż

Kuchenny blat

 

Ten bawi się

Ten w coś tam gra

Ta sama pieśń

Każdego dnia

 

A każdy dom

Spokojny jest

Gdy działa on 

A słucha jej

 

I właśnie ten 

Marazmu głos

Niektórzy z nas

Miłością zwą

A inni mówią

O nim los

Choć tak naprawdę

To bliski ktoś

 

Kto w głębi był

I w prawdzie też

Dla ciebie pył

A dla mnie krew

 

Nie pytaj mnie

Nie pytaj kto

Są prawdy dwie

Walczących stron

 

No i co

No i co

Przeszłości mej

Nie zdradzę bo

Są prawdy dwie

Walczących stron

Bierz, którą chcesz

No i co

 

Nie mogłem tak

Okrutnym być

Nienawiść siać

Jak mogłeś ty

 

Lecz szybki zwrot

Piruetów sześć

I wrogów głos

Dziś twoim jest

 

Bo w sercu twym

Żmij wściekłych jad

Z ust płynie syk

Plugawych kłamstw

 

Podają ci

Dziś swoją dłoń

Bo zło przyciąga

Zawsze zło

 

No i co

No i co

Przeszłości mej

Nie zdradzę bo

I z prawd i z kłamstw

Historii tło

Taki jest świat

No i co

 

No i co

No i co

Przeszłości mej

Nie zdradzę bo

 

Jest we mnie jak

W całości część

Bez niej jest brak

Była więc jest

 

To żony grób

I dzieci mych

Bezpieczni już

Od ludzi złych

 

Bo przy nich ja

I w noc i w dzień

Przeszłości wszak nie zdradza się

 

To wojny kres

Złożyłem broń

Ścigali mnie 

Uciekłem stąd

 

Ścigali mnie

Przez cały kraj

Ukryłem się

Gdzieś pośród was

0 Comments

Nie biorę nic (Traveling light) Cohena

Nie biorę nic

Więc ciebie też

Gwiazdo upadła, już muszę biec 

Nie mam daleko, obok jest bar

Tam na gitarze w weekendy gram

Mówią, że jestem podobno tym,

Który się poddał, nie wierzy w „my”

Takich jak ja wciąż paru jest 

Nie biorą nic ze sobą też

 

Żegnaj upadła gwiazdo ma

Mówiłaś prawdę, prosto w twarz

Że miałaś życie nie takie jak

Mogłabyś mieć, gdyby nie ja

Głupi marzyciel, którego sny

Krążyły bardzo daleko od „my”

Takich jak ja wciąż paru jest 

Nie biorą nic ze sobą też

 

Nie biorę nic

Więc ciebie też

Gwiazdo upadła, już muszę biec 

Nie mam daleko, obok jest bar

Tam na gitarze w weekendy gram

Mówią, że jestem podobno tym,

Który się poddał, nie wierzy w „my”

Takich jak ja wciąż paru jest 

Nie biorą nic ze sobą też

 

A jeśli spotkam Cię kiedyś tam

Czy będę umiał ukryć ten żal

Że także inne słyszały ten tekst

Nie biorę nic, więc ciebie też

0 Comments

Każesz mi śpiewać (You got me singing) Cohena

Każesz mi śpiewać

Nawet wtedy gdy jest źle

Każesz mi śpiewać

Wciąż tę samą prostą pieśń

 

Każesz mi śpiewać

Odkąd źródła przestały bić

Każesz mi myśleć

Gdzie by się tu można skryć

 

Każesz mi śpiewać

Chociaż mój przemija świat

Każesz mi myśleć

Jak mam wreszcie wziąć się w garść

 

Każesz mi śpiewać

Choć doskwiera szarość dnia

Każesz mi śpiewać

Alleluja wielki psalm

 

Każesz mi śpiewać

Jak więźniowi dajesz cynk

Każesz mi śpiewać

Wystukujesz równy rytm

 

Każesz mi marzyć

Że ta miłość będzie trwać

Każesz mi myśleć

O tych, których pieśni gram

0 Comments

Tłumaczenie "Amen" Cohena

Mów do mnie wciąż, że nad brzegiem twej rzeki

Zniknie wreszcie pragnienie i głód

Mów do mnie wciąż aż zrozumiem swój sprzeciw

Aż zrozumiem to cierpienie i ból

Mów do mnie wciąż, abym umiał na trzeźwo

Przejść z twą pomocą przez każde piekło

Mów do mnie wciąż, nieustannie powtarzaj

Mów, że mego dobra chcesz 

Amen, amen, amen

 

Mów do mnie wciąż, że ofiary śpiewają

A poczucie winy ma jeszcze sens

Mów do mnie wciąż, niech dziś wszyscy uznają

Że zemsta w Twoich rękach jest

Mów do mnie wciąż, abym umiał na trzeźwo

Przejść z twą pomocą przez każde piekło

Mów do mnie wciąż, nieustannie powtarzaj

Mów, że mego dobra chcesz 

Amen, amen, amen

 

Mów do mnie wciąż, że tam dzień wygrał z nocą

Chociaż tutaj miała wiecznie trwać

Mów do mnie wciąż, że anioły wciąż psocą

I być może staną w moich w drzwiach

Mów do mnie wciąż, abym umiał na trzeźwo

Przejść z twą pomocą przez każde piekło

Mów do mnie wciąż, nieustannie powtarzaj

Mów, że mego dobra chcesz 

Amen, amen, amen

 

Mów do mnie wciąż, że grzech świata cały

Został zmyty przez baranka krew

Mów do mnie wciąż, że gdzieś w nas ocalały

Resztki wiary tych, co szli na rzeź

Mów do mnie wciąż, abym umiał na trzeźwo

Przejść z twą pomocą przez każde piekło

Mów do mnie wciąż, nieustannie powtarzaj

Mów, że mego dobra chcesz 

Amen, amen, amen

0 Comments

Uzdrowienie (Come healing) Cohena

Poskładaj w jedną całość

Kawałki mego "ja"

Obietnicą dotrzymaną

Pozwól mi się stać 

 

Wyciągnij drzazgi z oczu 

I pomóż  dźwigać krzyż

Przyjdź, uzdrów moje ciało

Przyjdź, uzdrów moją myśl

 

O niebo, chciej wysłuchać

Ten mój pokutny hymn

Przyjdź, uzdrów mego ducha

Przyjdź, uzdrów moją myśl

 

Przez miłosierdzia bramę

Pozwól mi dziś przejść

Nie zasłużyłem Panie

Na łaskę ani śmierć

 

Tęskniłem wciąż za mało

By serce mogło bić

Przyjdź, uzdrów moje ciało

Przyjdź, uzdrów moją myśl

 

Ciemności nie chcę więcej

Niech światło Twoje lśni 

Przyjdź, uzdrów moje serce

Przyjdź, uzdrów moją myśl

 

Niepodzieloną miłość

Ukrywa gwiezdny pył

Twe serce w moim było

Uczyło mnie jak żyć

Niech niebo dzisiaj śpiewa

Niech ziemia niesie pieśń

Przyjdź, uzdrów moje trzewia

Przyjdź, uzdrów imię me

 

Tęsknoty mojej ręce

Do Ciebie Panie lgną

Krew płynie coraz prędzej

Już ma choroby dość

O Panie, chciej wysłuchać

Ten mój pokutny hymn

Przyjdź, uzdrów mego ducha

Przyjdź, uzdrów moją myśl

0 Comments

Ciemność (Darkness) Cohena

Ciemności wirus

W twojej szklance musiał być

Ciemności wirus

Wziąłem tylko łyk

 Zapytałem, czy to minie

Powiedziałaś, do dna pij

 

O przyszłość nie dbam

Zostało mi niewiele dni

I nawet tu i teraz

Do roboty nie mam nic

Przeszłością chciałem się pocieszyć

Ale ciemność już u drzwi

 

Czy mogłem to przewidzieć

Całkiem przejrzeć cię na wskroś

I w tym młodzieńczym zwidzie

Zobaczyć, że jest jeszcze ktoś

Teraz już widzę skarbie

Ciemność swą wyciąga dłoń

 

Papierosów już nie palę

Przestałem także pić

Nie kochałem cię wcale

To ty ze mną chciałaś być 

Powrotów nie chcę, skarbie 

Bo nic już nie smakuje mi

 

Kochałem kiedyś tęczę

Jej widok mi zapierał dech

I jeśli chciałem czegoś więcej

To by prawdziwy był mój śmiech

Ale ciemności wirus, skarbie

Bardziej niż ciebie zniszczył mnie

 

Ciemności wirus

W twojej szklance musiał być

Ciemności wirus

Wziąłem tylko łyk

Zapytałem, czy to minie

Powiedziałaś, do dna pij

1 Comments

Prawie jak ten blues - Cohena

Prawie jak ten blues (Almost Like the Blues)

tł. Marcin Styczeń

 

Głodujących dziś widziałem

Gwałtem się odciskał gwałt

Ich domostwa spopielałe

Milczał głośno cały świat

 

Znieść nie mogłem ludzkich spojrzeń

Wzrok uciekał w bok i w dół

Było smutno, było groźnie

Było prawie jak ten blues

Było prawie jak ten blues

 

Umierałem więc na raty

Jeden człowiek, śmierci część

Ale gdy ginęły masy

Chciałem umrzeć razy pięć

 

Dziś tortury, zabijanie

To kolejny dobry nius

A tu dzieci giną, Panie

A to prawie jak ten blues

A to prawie jak ten blues

 

Czy zamrozić mam swe serce

By nie musieć więcej czuć

Ojciec mówi: jak najprędzej

Matka mówi: nie rób głupstw

 

Słucham w kółko ich historii

Starych Żydów mądrych słów

Tak to było w tej niewoli

Było prawie jak ten blues

Było prawie jak ten blues

 

Ponad nami nie ma Boga

Ani piekła tam na dole

Każdy dzisiaj zna te słowa

Lecz ja inne dzisiaj wolę

 

Bo dostałem zaproszenie

Jakże bym odmówić mógł

Było prawie jak zbawienie

Było prawie jak ten blues

Było prawie jak ten blues

0 Comments

"You want it darker" Cohena w moim tłumaczeniu

Tylko w moim mroku (You want it darker)

tł. Marcin Styczeń

 

Gdy rozdajesz karty

Ja wypadam z gry

A gdy wskrzeszasz z martwych 

Gniję w grobie swym

Kiedy Twoja chwała 

Mój musi być wstyd

Tylko w moim mroku

Możesz światłem być

 

Wielki tak, święty tak

Wielbię Imię Twe

Słaby tak, marny tak

Gdyś w ludzkie ciało wszedł

Twoje światło płonie

Dobrze o tym wiesz

Tylko w moim mroku

 

Hineni Hineni

Jestem Panie mój

 

To miłosna jest historia

Niewesoła zbyt

Że kochając musisz cierpieć

Giniesz, aby żyć

Tak od zawsze mówi pismo

I to nie jest niemy krzyk

Tylko w moim  mroku

Możesz światłem być

 

Ustawiłem dziś po ścianą

Swe demony trzy

Egzekucję chciałem zacząć

Aby wolnym być

Krzywdy zrobić im nie dałeś 

Bo Twe światło lśni

Tylko w moim mroku

 

Hineni Hineni

Jestem Panie mój

 

Wielki tak, święty tak

Wielbię Imię Twe

Słaby tak, marny tak

Gdyś w ludzkie ciało wszedł

Twoje światło płonie

Dobrze o tym wiesz

Tylko w moim mroku

 

Gdy rozdajesz karty

Ja wypadam z gry

A gdy wskrzeszasz z martwych 

Gniję w grobie swym

Kiedy Twoja chwała 

Mój musi być wstyd

Tylko w moim mroku

Możesz światłem być

 

Hineni Hineni

Jestem Panie mój

23 Comments

Kolejne tłumaczenie Cohena

Weź swój ster (Steer your way)

 

Weź swój ster i płyń dalej przez świętości i przez szlam

Weź swój ster i płyń dalej, dziś upadłeś, jutro wstań

Weź swój ster i płyń ponad tym, co już zaczyna gnić

Idź by iść

Śnij by śnić

Dzień za dniem 

Żyj by żyć

 

Weź swój ster chociaż serce nie chce słuchać dawnych prawd

Całą dobroć tego świata i mądrości dopadł krach

Możesz kupić dziś kobietę, ale proszę dalej idź

Idź by iść

Śnij by śnić

Dzień za dniem 

Żyj by żyć

 

Weź swój ster i płyń dalej do samego bólu bram

Który bardziej jest prawdziwy niż ktokolwiek, niż ty sam 

Ale nie wiem czy w tym bólu znajdziesz Boga czy też nic

Idź by iść

Śnij by śnić

Dzień za dniem 

Żyj by żyć

 

Szepczą wciąż wieczne góry, a zraniony kamień łka

Że Bóg umarł byś był święty, twoja śmierć - marności znak 

Powtórz więc: Mea Culpa, zapomniane prawie dziś

Idź by iść

Śnij by śnić

Dzień za dniem 

Żyj by żyć

 

Weź swój ster, ale wiedz, że do pytań nie masz praw

Czemu On się zrównał z nami, choć nie musiał przecież tak

Czemu milczał, gdy bezprawnie go skazali na ten krzyż

Idź by iść

Śnij by śnić

Dzień za dniem 

Żyj by żyć

2 Comments

Jadwigi dwie

Ostatnio dostałem zamówienie na napisanie piosenki o św. Jadwidze. Byłem przekonany, że chodzi o Świętą Jadwigę Królową (ur. między 3 października 1373 a 18 lutego 1374 w Budzie, zm. 17 lipca 1399 w Krakowie). Mimo że dostawałem maile z jakimiś sugestiami, nie otwierałem ich, aby być wolny artystycznie. Sam poszukałem inspiracji i znalazłem. Otóż królowa Jadwiga "w swym życiu harmonijnie łączyła kontemplację z działalnością praktyczną, co wyraziła również w nawiązującym do Ewangelii symbolu dwóch przeplatających się liter MM (Maria i Marta), który poleciła umieścić na ścianach swej komnaty". I tak powstała ta piosenka:

 

MM

 

M i M jak  miłosierna miłość

M i M Martę z Marią złączyło

M i M kreśli święta Jadwiga

M i M niech trwa jedności chwila

 

Święta Jadwigo, proszę naucz nas

Jak troszczyć się o wiele

I przy Jego boku trwać

Jak zachować najlepszą cząstkę

Z ludzkim złączyć to, co boskie

Święta Jadwigo, proszę naucz nas

 

M i M jak modlitwa matki

M i M szepczą wiernych wargi

M i M nad komnatą Jadwigi

M i M jak wieczność w tej chwili

 

M i M jak mistyczne milczenie 

M i M krzyczą z Wawelu kamienie

M i M na zawsze z Jadwigą

M i M  jak miłosierna miłość

 

Podekscytowany wysłałem tekst piosenki, po czym dostałem odpowiedź, że piosenka co prawda się podoba, ale dotyczy innej świętej. Okazało się, że miałem napisać o Świętej Jadwidze Śląskiej (ur. między 1178 a 1180 w Andechsie, zm. 14/15 października 1243 w Trzebnicy) .

Przeprosiłem i zabrałem się do roboty.  "Święta Jadwiga Śląska według podań była osobą posiadającą cechę wielkiej skromności, a jednocześnie bardzo zaangażowaną w swoje działanie. Cechy te ilustruje legenda, według której Jadwiga, aby nie odróżniać się od reszty swego ludu oraz w imię pokory i skromności, chodziła boso. Irytowało to bardzo jej męża, wymógł więc na spowiedniku, aby ten nakazał jej noszenie butów. Duchowny podarował swej penitentce parę butów i poprosił, aby zawsze je nosiła. Księżna, będąc posłuszną swojemu spowiednikowi, podarowane buty nosiła ze sobą, ale przywieszone na sznurku. Poza tym Jadwiga przygarnęła na dwór i stale utrzymywała trzynaścioro kalek, którymi osobiście się zajmowała – również podczas wyjazdów całego dworu. Budziło to krytykę, ale Jadwiga była nieugięta. Bardzo angażowała się w opiekę nad chorymi na trąd, wiele czasu spędziła w szpitalu dla trędowatych w Środzie Śląskiej". No i kolejna piosenka się napisała:

 

Księżna Jadwiga

 

Księżna Jadwiga idzie boso

Buty do paska ma przypięte

Nogi ją ku kalekim niosą

W cierpieniu widzi to, co święte

Nie słucha głosów oburzonych

Że niebezpiecznie, że zaraza

Bo ona kocha świat stworzony

Choroba, ból jej nie przeraża

 

Idź, idź, idź Jadwigo

Razem ze swymi kalekami

I wnet się słabość stanie siłą

Chociaż ją inni mają za nic

 

Idź, idź, idź Jadwigo

Wstaw się za nami tam przed Panem

Wierzymy, że za twą modlitwą

I nasze będę wysłuchane

 

Księżna Jadwiga idzie boso

Przy drodze klęczy trędowaty

Z tych, co to rzadko o coś proszą 

Nie wierzą, że ktoś ich zobaczy

Gdy spojrzał w oczy dobrej pani

Krzyknął, że chce być oczyszczony

A ona nie zważając na nic

Zabrała prosto go do Środy

 

Księżna Jadwiga idzie boso

Po stopniach kroczy wprost do nieba

A wszyscy chorzy głośno proszą

Że jej na ziemi bardziej trzeba

Dlatego butów nie zakłada

By nikt jej w raju nie usłyszał

Kiedy na ziemię musi wracać

Pierwsza na drodze jest Trzebnica


5 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.103 Jestem

Przechodzi, ale  Go nie widzę

Nie o to przecież chodzi

By szukać kogoś ponad życiem

"Jestem" to czasownik

 

(sł. Marcin Styczeń)

1 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.102 Powroty

Modlitwa to ciągłe powroty

Od choroby rozproszeń do ciszy

Która leczy jak dotyk

A mowę ciała zawsze usłyszysz

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.101 Od początku

I znowu zaczynam od początku

Ten raz sto pierwszy jakby pierwszy

Na tej drodze nie ma wyjątków

Musisz oddać się bez reszty

 

(sł. Marcin Styczeń)

 

1 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.100 Kim jesteś, kim jestem?

Kim jesteś Panie?

Kim jestem ja?

Oddycham pytaniem

To wszystko co mam

 

To moja modlitwa

Bez próśb i bez skarg

Pytanie jak przystań

Dla "Ty i dla "ja"

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc. 99 Wola.

Gdzie jest twoja wola

A to cię dzisiaj pytam

Czy czyny idą po słowach?

Czy niemoc przed startem je chwyta?

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc. 98 Staję się jak ryby.

W melodię świerszczy wsłuchany

Staję się jak te ryby

Co głosu nie mają niby

A płyną w kierunku obranym

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.96 Uwolnij mnie od banału

Uwolnij mnie od banału

I ku prostocie prowadź

Zawiń w ciszę jak w całun

Wszystkie umarłe słowa

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.95 A życie sobie płynie.

I znowu to napięcie

Powinność karci życie:

Kiedy będziesz lepsze

I staniesz tam na szczycie

 

A życie sobie płynie

Poza szlakami dążeń

Ze szczytu na równinę

I wpada w wieczne morze

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.94 Światło w kinie

Wyświetla kinowy projektor

W kółko  te same filmy

Powtórki to moja przeszłość

Nowości też jakby były

 

I nagle ktoś drzwi otwiera

Na ekran pada światło

Widz jakiś krzyczy: nie teraz

A ja bym chciał, by nie zgasło

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.93 Te momenty ciszy

Te momenty ciszy

Przychodzą niewiadomo skąd

Łączą nas z czymś wyższym

Co schodzi w nas na samo dno

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc. 92 Tęsknota za wędrówką

Chociaż lubię swój dom i łóżko

Tęsknię za wędrówki rytmem

Gdy mimo bólu idziesz równo

I zachwycasz się tym, co zwykłe

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

40. rocznica śmierci Stanisława Grochowiaka

Minęła 40. rocznica śmierci Stanisława Grochowiaka. Przy grobie poety spotkali się przyjaciele i miłośnicy jego poezji, m.in. Ernest Bryll i Wojciech Brojer.

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.91 Finisterra

Na końcu świata punkt zero zero

Więc to nie meta tylko start

Patrzę w przyszłość z wiarą szczerą

Do przodu pielgrzymie - szepcze mi wiatr

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.90 W kolejce po cud

Stoję w kolejce po cud

Lecz cudem jest sama Droga

Nie ma dziś we mnie wielkich słów

Więc powiem tylko: prowadź

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.89 ¿Qué tal?

¿Qué tal?, ¿Qué tal?, ¿Qué tal?

Pytają mnie Hiszpanie

A ja patrzę w ich oczy jak w dal

I siebie w nich nie poznaję

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.88 Maska klauna

Maskę klauna zawiesiłem na drzewie

Zamiast śmiechu na twarzy bólu grymas

Na pocieszenie mówię sam do siebie

Chłopie, naprawdę nieźle się trzymasz

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.87 Poszukujący czy śpiący

Poszukujący i śpiący

To dwie kategorie ludzi

Jedni od rana w akcjach gorących

Drugich nie możesz dobudzić

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.86 Cień przede mną

A cień cały czas przede mną

Jakby właśnie on znał drogę

Jak by wiedział, że przez ciemność

Idzie ku mnie życie nowe

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.85 Kojący ból

Prowadzą mnie strzałki i muszle

Zmęczenie, pot i brak snu

Choć wiem, że wcale nie muszę

Wybieram kojący ból

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.84 Galicja

Hiszpańska Galicja pachnie polską wsią

Tą samą zielenią się mieni

Mieszkańcy chętnie ściskają twą dłoń

Ich uścisk uściskiem nadziei

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.83 Droga wie

Dlaczego idziesz Camino

Pytają cię co dnia

Gdy jesz chleb, pijesz wino

A odpowiedź tylko Droga zna

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.82 Brama przebaczenia

Przez przebaczenia bramę

Przechodzi się, gdy już nie ma sił

By dźwigać żal jak karę

Cudzych grzechów i cudzych win

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc. 81 Droga, która leczy

Przeszłości nie zaprzeczysz

Ale jej już nie ma

Idź drogą, która leczy

Jak Camino, które wszystkich zmienia

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.80 Cruz de Ferro

Zostawiam pod krzyżem kamień

I siebie, jakim byłem 

A także niedobrą pamięć

Nowe już do mnie idzie

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.79 Camino uczy

Wyrzuciłem z plecaka buty

Od razu zrobiło się lżej

Camino każdego dnia uczy

Do życia potrzeba mniej

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.78 Na Camino

Jedni mówią: Camino to samotna droga

Inni: na Camino nigdy nie jesteś sam

A ja myślę: niepotrzebne słowa

Oczy wpatrzone w głębię jak w dal

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.77 Daj się zaskoczyć

Przed chwilą zjadłem paellę

Hiszpańskie słońce świeci mi w oczy

Co ma się dziać, niech się dzieje

Pozwalam się życiu zaskoczyć

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.76 Po kawałku

Za ścianą płacze dziecko

Za oknem szum ulicy

Uwagi lekki przeskok

I milczę z Tym, który milczy

 

Milczenie drąży skałę

Co tajemnicę skrywa

Zasłania ją swym ciałem

Gdy prawda zbyt dotkliwa

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.75 Zaproszenie

I co Wam dzisiaj Styczeń powie

W połowie sierpnia pod wieczór

Jest świat po drugiej stronie powiek

Możecie wejść do niego bez przeszkód

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.74 Kruchość

Jestem dzisiaj taki kruchy

Jak ten kubek w twoich dłoniach

Trzymaj mocno mnie za uchwyt

Bym w całości się zachował

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.73 Relacje

Tak bardzo nie lubię pustych słów

A czy moje cokolwiek znaczą

Aby relację budować znów

Od nieprzyjaciół trzeba zacząć

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.72 Intencja

Tu nie chodzi tylko o ciszę

Ważniejsza jest intencja

Że chcesz być z Nim jeszcze bliżej 

I że to pragnienie twego serca

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.71 Spojrzenie w oczy

Jak dobrze sobie spojrzeć w oczy

I dostrzec prawdę głęboko skrywaną

Że pragnie się w miłość jak w ogień skoczyć

Choć wie się przecież, że będzie bolało...

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.70 Edyta Stein

Przyglądam się światu tak jak się jawi

Do samych rzeczy powracam

Zaglądam w siebie by siebie zostawić

I wczuć się w ciebie jak w brata

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.69 Górka Zgody

Wdrapałem się na Górkę Zgody

Na ucho szepnął mi święty Roch

Przekaż proszę i starym, i młodym

Że lepszy uśmiech niż jakiś foch

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.68 Wdech-wydech

Gdy robię wdech - przyjmuję

Gdy robię wydech - oddaję

Nie muszę niczego rozumieć

Ani się uczyć na pamięć

 

Tak to za nas Ktoś stworzył

Bezbronna staje się pycha

Gdy do celu nie dąży

Tylko spokojnie oddycha

 

(sł. Marcin Styczeń)

 

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.67 Jest dobrze

Wolny od życzeń i trosk

Od celów oraz dążeń

Wsłuchany w wewnętrzny głos

Tak jak jest - jest dobrze

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.66 Złości moja

Jak dobrze złości moja

Że ogniem trawisz me wnętrze

Po wszystkich duszy pokojach

Płynie gorące powietrze

 

Wypalasz uczucia nijakie

Co nazwać się nie potrafią

Wszystko staje się jakieś

I chce się od nowa zacząć

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.65 Zachwyt

Nie oceniam, nie porównuję, patrzę

Drzewa po prostu są

Nie potrzebują znaczeń

 

Patrzę i patrzę, nie myślę nad życiem

Jaśnieje mi wzrok

Przepełniony zachwytem

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.64 Prosta wiara

Bardzo się dzisiaj staram

Słów szukam mądrych i świętych

A bez nich i tak prosta wiara

Pokona życiowe zakręty 

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.63 Samotność

Jest taka samotność, która nie zabija

Możesz ją zawsze chwycić za dłonie

I cierpliwie z nią budować przyjaźń

Aż serce się stanie spokojem

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg!  Odc.62 Wolność

Tutaj zawsze  o wolność idzie

Więc musisz szczerze sam siebie pytać

Kto ma władzę nad twoim życiem?

Do jakich więzień się dajesz zamykać?

 

(sł. Marcin Styczeń)

1 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.61 Śliwka

Spadam w tę miłość jak śliwka w kompot 

Na głowę ktoś mi sypie cukier

W słodkiej zalewie przestaję być sobą

I myślę tylko jak stąd uciec

 

Jak wieko zakręcą... To po obiedzie

Połknie mnie  razem z kompotem gardło

Trudno być darem z samego siebie

Czy śliwka powie, że było warto?

 

(sł .Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.60 Pytanie

Czy ja naprawdę komuś służę?

Pytam dzisiaj sam siebie

Pytanie jak twarz odbija się w lustrze 

Nie możesz odpowiedzieć: nie wiem

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.59 Milczenie

Pomilczymy dziś na dwa głosy

Ty nie powiesz nic

Ja nic nie odpowiem

I będziemy trwać poza światem głośnym

W sobie się kryć

Pod osłoną powiek

 

(sł. Marcin Styczeń)

 

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.58 Akcja

Zapisuję swoje myśli

By się dłużej nie błąkały

Tak się właśnie głowę czyści

I wprowadza drobne zmiany 

 

Masz coś zrobić, zrób, nie zwlekaj

Akcja to jest medytacji owoc

Bóg się dzieje, a nie czeka

Wciąż się ciałem staje słowo

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.57 Uwolnij "ja"

To, co myślisz o sobie, nie musi być prawdą

Choć tak trudno samemu to dostrzec

Myśl zaborcza twoim „ja” chce zawładnąć

Uwolnij je, a  do siebie dotrzesz

 

(sł. Marcin Styczeń)

 

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.56 Wdzięczność

Dobrze, że jesteś

To Ci dzisiaj mówię

Bez niedopowiedzeń

I bez niedomówień

To nie przypadek

Nie koincydencja

Słowa są za małe

Tak wiele ci zawdzięczam

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.55 Wątpliwość

Moja wiara ma siostrę

Do której mam słabość

Odpowiedzi proste 

Jej nie zadowalają

 

Pytań się nie boi

Lubi tajemnicę

Wyzwala nas z niewoli

Własnych ograniczeń

 

(sł. Marcin Styczeń)

 

 

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc. 54 Wierność

To właśnie tu, w sam środek, w splot

Wpada światło i się załamuje

Nad przepaścią robi skok

I po ścianie w dół sunie

 

Lecz nie dochodzi od razu do dna

Bo otchłań wielka jak Grand Canyon 

Więc musisz światło zapraszać co dnia

Aż dyscyplina zmieni się w wierność

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.53 Alarm

Co mi chcesz powiedzieć gniewie

Ty co nie przebierasz w słowach

Tak wiele o sobie nie wiem

Tak często cię tłumię i chowam

 

A kiedy użyję twej siły 

Wszystko się nagle burzy

Jak być z tobą prawdziwym

Jak sprawić byś zaczął mi służyć

 

Gniew spojrzał na mnie zdziwiony

Ciągle o jednym nie wiesz

Ja jestem sygnał alarmowy

I krzyczę o twojej potrzebie

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.52 Gniew

W wielkim piecu płonie gniew

A ja drew dorzucam

W uszach dźwięczy pusty śmiech

Gniewem nic nie wskórasz

 

Po nim przyjdzie smutny gość

Przy piecu będzie się żalił

Na nieszczęśliwy własny los

Lecz ognia nie rozpali...

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.51 Przyczyna smutku

I znowu rośnie we mnie

Ten demon o smutnej twarzy

Za niespełnione pragnienie

Innych wciąż żółcią karze

 

A oni niczemu niewinni

Często karzą też siebie

Bo biegną wszystkie ich myśli 

Za niespełnionym pragnieniem

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.50 Niedoskonałość

Wszystko albo nic

Czy też znasz to myślenie

Co nie pozwala iść 

I karmi cię złudzeniem

Że tylko doskonali

Że życie to igrzysko

Jak dobrze, że są słabi

Dla których nic to wszystko...

 

(sł. Marcin Styczeń)

1 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.49 Dwaj bracia

Niepokój i spokój to dwaj bracia

Mieszkają  i w tobie, i we mnie

Gdy pierwszy odchodzi, drugi wraca

I robi się jakoś pewniej

 

Lecz w domu dla obu jest miejsce

Nie próbuj pierwszego odrzucić

Tak się buduje nieszczęście

Wyparte i tak kiedyś wróci

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.48 Zgoda

Tak wiele we mnie niezgody

Na inne poglądy i racje

Nad głową kraczą mi wrony

Jakoś zupełnie inaczej

 

A niech sobie kraczą do woli

Zgoda zdejmuje mi więzy

Nie musi mnie dłużej niewolić

Podziałów zacięty język

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.47 Mozart

Staram się dzisiaj nie starać

Rozbijam powinności mur

Divertimento Mozarta

Leczy mnie w D-dur

 

Divertimento - rozrywka

Panowie przyszli z piwem

Z Polski pragną się wyrwać

Chociaż na krótką chwilę

 

A chwila cichutko siedzi

Patrzę na nią z podziwem

Nie trzeba mi żadnej wiedzy

Wystarczy czyste bycie

 

(sł. Marcin Styczeń)

 

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.46 Nic

Ani to, ani to, ani to

Ani tamto, ani tamto, ani tamto

Tylko nic, nic, nic, nic, nic

I na górze także nic

 

(sł. św. Jan od Krzyża)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.45 Jak długo to potrwa?

Jak długo to potrwa, nie wiem

Nie zaprzątam sobie tym głowy

Na tej drodze nie oszukasz sam siebie

A Mistrz przyjdzie, gdy będziesz gotowy

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.44 Nie jestem poetą

Nie jestem poetą 

Widzę

To jest drzewo

To kamień

To kwiat

A ja?

Widzi?

Czy jestem widzeniem?

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.43 Zasada pewnego rabina

I znowu jestem gdzieś

Gdzieś indziej, lecz nie tu

Szukam tajemnych przejść

I zapomnianych dróg

 

A przejście już odkryte

Od "kiedyś tam" do "teraz"

A droga zwana życiem

Przed tobą się otwiera

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.42 Sens w bezsensie

Świadomość bezsensu to już sens

Bo bezsens nie jest świadomy

Ten kto widzi gdzieś w tobie jest 

Musisz tylko zerwać zasłony 

 

(sł. Marcin Styczeń)

 

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.41 Wyparty cień

Co wyparłem? Czemu zaprzeczyłem?

Pytania jak cień stanęły przede mną 

Na tym moście jeszcze nie byłem

Jasną i ciemną stronę łączy w jedno

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.40 Współczucie

Do siebie samego i do innych

Minuta po minucie

Rozbrojone z winy

Rodzi się współczucie

 

(sł. Marcin Styczeń)

1 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.39 Praktyka medytacji

Niezwykle trudna ta prostota

Trzeba być wiernym nudzie

Tylko ten, kto ją pokocha

Wyleczy się ze złudzeń

 

(sł. Marcin Styczeń)

1 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.38 Sukces?

Czy się udało? Skończyło sukcesem?

To pytania nie na miejscu

Udaje się Teraz, przez to, że Jesteś

Odarty ze wszystkich sukcesów

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.37 Być jak serce

Gdyby serce zaczęło myśleć 

Przestałoby bić

Nie myślę, więc jestem

Jak ten pierwotny rytm 

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.36 Słowo, które stawia na nogi

- Ale pędziłeś, ale pędziłeś

Musiałem pędzić za tobą

Jak często życie czyjeś

Ratuje jedno słowo

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.35 Powrót

Moje myśli jak niezaplanowana podróż

Może tam, a może tam, a może jeszcze gdzieś

Medytacja to szczęśliwy powrót

Od zdobywania do trwania, od "było" do "jest"

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.34 Ból

Nie ma żadnego gdzieś indziej

Jest tylko to "tu"  

Możesz biec coraz szybciej

Możesz zakrzyczeć swój ból

 

Ale on jest cierpliwy i wierny

Poczeka aż znowu go zauważysz

Odbije się w lustrze srebrnym

Dobrze znanej ci twarzy

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.33 Na zewnątrz czy w środku?

Przeminęła świetność tego miasta

W murach też zamknięta świętość

Coraz bardziej w głębię wrastam

Szukam w środku nie na zewnątrz

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.32 Cień w Salamance

Hiszpańskie słońce swoim tańcem

Rozdzieliło cień na dwoje

Do katedry w Salamance

Idą razem ze spokojem

 

(sł. Marcin Styczeń)

 

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.31 Pani Smutek

Na ulicy Tęsknoty

Panią Smutek spotkałem

Spojrzała w moje oczy

Swych oczu oceanem

 

I nagle się objawiła

Bez szerokości szerokość

Od zawsze we mnie była

Choć nie widziało oko

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.30 Spotkanie z oceanem

Tag  wita się z oceanem

A słodkie łączy ze słonym

Stoję jak kiedyś stałem

Chłopiec wszystkim zdziwiony

 

Przypływ, odpływ, spełnienie

A więc to właśnie tak

Jak go nazwać do końca nie wiem

Nieskończoności jedyny smak

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.29 Na końcu świata

Siadam na końcu starego świata

Nowy wspaniały mgła zasnuwa

Niepewność z zachwytem w jedno się splata

Zachodni wiatr krzyczy: zaufaj

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

Szyfr

Dramatyczny losu szyfr

Odkrywam, odkrywam

Doświadczenia zamiast liczb

Zdobywam, zdobywam

 

Namiętności ślepy zryw

Do przodu, do przodu

Byle dalej, byle znikł

Duch głodu, duch głodu

 

Ukojenie na skinienie

Potrwa chwilę, dwie

Nie nakarmisz się złudzeniem

Bo wciąż więcej chcesz

 

Dramatyczny losu szyfr

Zagadka, zagadka

Doświadczenia zamiast liczb

Znienacka, znienacka

 

Namiętności ślepy zryw

Podnieca, podnieca

Wczoraj radość, dzisiaj krzyk

To nie tak, to nie tak

 

Ukojenie na skinienie

Nie chce dzisiaj przyjść

Chociaż tęsknisz za złudzeniem

Musisz dalej iść

 

Bo dramatyczny losu szyfr

Nie zniknie, nie zniknie

Doświadczenia zamiast liczb

Przywykniesz, przywykniesz

 

Namiętności ślepy zryw

A skądże, a skądże

Niech ktoś łańcuch naszych krzywd

Rozplącze, rozplącze

 

Ukojenie na skinienie

Już nie znaczy nic

Nie nakarmi się złudzeniem

Ten, kto poznał szyfr

0 Comments

Wspomnienie o Erneście Bryllu

Wczoraj minęła pierwsza rocznica śmierci mojego przyjaciela i mistrza Ernesta Brylla. Jakie to szczęście, że dane mi było poznać tego niezwykłego człowieka. Poniżej moje wspomnienie, które ukazało się w  książce "Ten Bryll ma styl"  na 88. urodziny poety. 

==============================================================

Ernest Bryll pojawił się w moim życiu na przełomie 2007 i 2008 roku. To znaczy wtedy poznałem go  osobiście, bo nazwisko i postać  znałem z lekcji języka polskiego. Pamiętałem też jego sztandarowe wiersze, choćby „Wciąż o Ikarach głoszą”. Ale nigdy nie myślałem, że będę  śpiewał jego poezję. W 2006 roku wydałem swoją pierwszą płytę zatytułowaną "Pieśń o Bogu ukrytym", opartą na młodzieńczym poemacie Karola Wojtyły. To było rok po śmierci Papieża. Sporo z tym programem koncertowałem, w różnych miejscach w Polsce, później także dla Polonii za granicą. 

     W kilku miejscach po tych koncertach podchodzili do mnie ludzie i prosili, abym nagrał płytę z wierszami Ernesta Brylla. Na ogół nie lubię takich sugestii. Wolę sam wybierać sobie repertuar. Ale takie propozycje usłyszałem z ust kilku osób. Uznałem, że to nie może być przypadek. 

Poszedłem do księgarni, kupiłem jego tomiki, zacząłem się w nich rozczytywać. I trafiłem na takie wiersze, w których Bryll podejmuje wątki ewangeliczne w bardzo nieoczywisty sposób. To nie są standardowe wiersze religijne, tylko bardzo głęboka poezja, w której odniesienie religijne jest punktem wyjścia do głębokiej refleksji. Żaden ksiądz-poeta  nie napisałby tak jak Bryll: „Czy przyjdzie czas, że zatęsknimy choć do nienawiści, jaką miał Judasz, bo w niej żyła miłość”. Bryll często mówi, że niełatwo być księdzem i pisać wiersze. Urzędnik Pana Boga musi się trzymać się w ryzach, nie wychodzić poza pewne ramy czy dogmat. Jemu wolno więcej. 

Wziąłem więc na warsztat te wiersze, zacząłem pisać do nich muzykę i gdy już miałem kilka gotowych piosenek, zacząłem się zastanawiać, kto z moich znajomych może znać Ernesta Brylla. I olśniło mnie - Rafał Porzeziński! Zadzwoniłem do niego i poprosiłem, żeby przekazał Bryllowi moją płytę z wierszami Wojtyły i powiedział mu, że chcę nagrać płytę z jego poezją. Trwało to chyba miesiąc, Rafał oddzwonił, oznajmił, że Bryllowie przesłuchali moją płytę i chcą się spotkać. Porzeziński pracował wtedy w Radiu Józef. Ernest był z nim związany, jako gość pojawiał się na antenie bardzo często. Jednocześnie współpracowali w pierwszej TV Puls. Ernest był tam kierownikiem literackim i opiekował się młodymi dziennikarzami. Ja też miałam epizod współpracy z TV Puls,  ale to już było później, kiedy telewizję przejęli Amerykanie. 

    Kiedy pojawiłem się w domu Państwa Bryllów, Ernest natychmiast kazał do siebie mówić po imieniu. Było to dla mnie zaskoczenie: legenda literatury, starszy ode mnie o 43 lata i mam mu mówić na "ty". On jakby to wyczuł i powiedział: skoro mamy razem płynąć na tych galerach, to nie możemy być na pan. To przełamało lody, ale tylko trochę, ponieważ ta pierwsza rozmowa była dla mnie dość stresująca. Miałem wrażenie, że jestem na egzaminie polonistycznym. Ernest chciał wiedzieć, czy znam się na poezji, jakich poetów lubię. Później szczegółowo pytał o swoją poezję, był bardzo ciekaw, które wiersze wybrałem, i dlaczego. Egzamin chyba zdałem. Już wtedy pojawiła się między nami chemia artystyczna, ale nic nie zapowiadało naszej zacieśnionej współpracy i przyjaźni. 

      Ciekawe, że kiedy opowiadałem mu o jego wierszach i o tym jak je odbieram, przerwał mi i powiedział:  - Wiesz, to wszystko się układa w taką opowieść, a właściwie pytanie - co się z nami stało? 

     Dla mnie urodzonego w 1978 roku to nie było takie oczywiste. Bo to jego pytanie „Co się z nami stało?” było odniesieniem do lat 80., do zrywu "Solidarności", wielkich nadziei, poczucia wspólnoty narodowej, a później rozczarowania tym, co z tego zostało. To bardzo mocno pobrzmiewa w tej twórczości. Może dlatego mówi się o jego poezji, że nawiązuje do tradycji romantycznej, do wieszczów. Dla Ernesta bardzo ważny jest narodowy kod kulturowy, jego ciągłość, wspólnota, prawdziwe bycie razem, a bardzo bolą go podziały, wzajemna wrogość tych, którzy kiedyś byli przyjaciółmi i walczyli o wspólną sprawę. Ja z uwagi na wiek, nie mogłem być uczestnikiem tych wydarzeń i emocji z nimi związanych, ale głęboko je odczuwam. Ernest mówi często, że lubi ze mną pracować, bo ja rezonuję. Jak się domyślam, rezonuję z jego poezją i z jego wrażliwością. 

To wszystko doprowadziło do nagrania naszej pierwszej płyty „Bryllowanie”, która ukazała się 1 marca 2009 roku, w 74. urodziny poety. Na koncercie promującym płytę zaśpiewaliśmy razem jego autoironiczny wiersz "Oj, gębo moja":

 

     Oj, gębo moja. Zbyt smutny

     Jęzor ci urósł. Na wietrze

     Powiewa. Lecz gdy bezwietrznie

     Zaraz go ktoś przydepcze

     Butem podkutym.

     A miał jęzor wesoło zaganiać

     Pieśni w taki kraj uradowania

     Że nie złapiesz nawet kropli oddechu

     Tyle będzie sukcesów w tym śmiechu

 

Ten wiersz pokazuje ogromny dystans poety do siebie samego. Bo niby jest rozczarowany, niby urósł mu „ten smutny jęzor”, ale potrafi się też z tego śmiać, śpiewać, a nawet tańczyć. Ja mu ten wiersz zaśpiewałem wtedy na pierwszym spotkaniu. I „gęba” mu się roześmiała. Nie było tego „smutnego jęzora”, tylko śmiech i słowa: - O, i to jest to!

     Nasz pierwszy koncert  był z jednej strony pełen głębokiej refleksji nad tym, co się z nami Polakami stało, a z drugiej był przełamywany piosenkami trochę prześmiewczymi. To było na przykład w "Odzie świątecznej" (o tych, co „koszmary oglądają w telewizorach”, a potem „jak zaklęci śpią cicho, płytko, bez pamięci”). Czy w "Uciekali błogo" (bo „wierzą, że skrzydła pod garbem się klują”). O niezwykłym dystansie do siebie opowiada piosenka, która napisał, kiedy został ambasadorem: "Nie pytaj ptaka...". Żartowałem, że prawdopodobnie przyszła do niego jakaś młoda dziennikarka, być może po polonistyce, i zadała mu pytanie: - Panie Erneście, jak to się dzieje, że pan pisze te wiersze? Kiedy ta wena do pana przychodzi? – a on odpowiedział jej słowami piosenki: - Nie pytaj ptaka jak się lata, bo spadnie, żeby odpowiedzieć". A tak naprawdę Ernest napisał tę piosenkę w Irlandii, gdzie był ambasadorem i bał się, że świat dyplomacji, a może i polityki go wciągnie i nie będzie mógł być dłużej poetą. Widział to po swoich kolegach. Miał poczucie, że bardzo trudno być człowiekiem elit politycznych i równocześnie pisać wiersze.

Czy płyta "Bryllowanie" się podobała? Tak, ale umówmy się: piosenka poetycka w XXI wieku to nisza artystyczna. Zainteresowałem się nią na fali popularności Jacka Kaczmarskiego, który w 1990 wrócił z emigracji, a jego kasety sprzedawały się w niebywałych nakładach. W drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych powszechny entuzjazm malał. Zainteresowanie tą piosenką niby wciąż było, ale wielkie wytwórnie nie chciały jej wydawać, a rozgłośnie radiowe promować. Ale nie narzekajmy, wspólnie z Ernestem Bryllem nagrałem pięć płyt, w tym jedną książkę z płytą, a nasze wspólne występy cieszyły się dużym zainteresowaniem. Było ciekawie, ja przyciągałem na nasze koncerty nieco młodszą publiczność, ale Ernest  Bryll tę dojrzałą, która  pamiętała go z wcześniejszych dokonań. Wrażenie robiła nasza relacja na scenie: bo oto dwóch artystów z kompletnie różnych pokoleń doskonale się dogaduje, potrafią z siebie żartować i śpiewać razem ku uciesze publiczności. 

     Ernest opowiadał mi kiedyś, że w młodości bardzo chciał śpiewać, miał ponoć dobry głos, ale nigdy jakoś się nie odważył. Kiedy oglądałem programy telewizyjne z lat siedemdziesiątych z jego udziałem, byłem zaskoczony elokwencją, szybkością mówienia. Ale głos miał o wiele wyższy. Kiedy go poznałem, jego tembr był o wiele niższy. Bardzo dobrze czytał swoje wiersze. Opowiadał mi, że nauczył się tego dopiero w stanie wojennym, kiedy występował w kościołach. To miejsce wymagało dostojnego, wolnego i wyraźnego czytania. To mi imponowało, bo niewielu poetów dobrze czyta swoje wiersze. 

Mówiłem wcześniej o rozczarowaniu Ernesta tym, co się stało z Polską i Polakami po 1989 roku, tym rozmienieniem kapitału duchowego i wspólnotowego na drobne. Wydaje mi się, że to było też rozczarowanie tym, że znaczenie poezji zmalało. Lata sześćdziesiąte, siedemdziesiąte to był na pewno jego najlepszy czas. Na wieczory autorskie przychodziło mnóstwo słuchaczy, o poezji ludzie dyskutowali, nakłady tomików poetyckich były ogromne! W latach dziewięćdziesiątych głos poety przestał już mieć takie znaczenie. To go na pewno bolało.

Płytę "Bryllowanie" nagrałem bez żadnej ingerencji autora. Ernest wiedział, które piosenki wziąłem na warsztat i dał mi wolną rękę. Wiedział, że ja ich nie wywrócę do góry nogami. Jestem być może jednym z nielicznych kompozytorów, którzy go nie prosili o dopisanie czegoś, albo zrezygnowanie z jakichś fragmentów. A trzeba wiedzieć, że do jego poezji nie tak łatwo tworzy się muzykę, ponieważ to nie są wiersze sylabotoniczne. Trzeba uchwycić pewien rytm wewnętrzny tej poezji, złapać nieregularne rymy i dostosować się do częstych przerzutni. To wszystko powoduje jednak, że można stworzyć ciekawe piosenki. 

     Na ogół kompozytorzy uwielbiają, kiedy wszystko się zgadza, pasuje do siebie, wtedy łatwo taki wiersz oprawić w muzyczne ramy. Mnie pomogło wcześniejsze doświadczenie z poezją Wojtyły, która jest jeszcze bardziej nieregularna. Potrafiłem okiełznać tę poezję, starałem się niczego nie skreślać, nie robić słowno-muzycznych kompilacji. Jeżeli autor się wypowiedział w konkretnej formie poetyckiej, to trzeba tej formy się trzymać. Moja zasada: nie zmieniam wiersza! I to się Ernestowi podobało. Cieszył się też, że na nasze koncerty przychodzi publiczność. To w zasadzie było jego jedyne zmartwienie: czy bedą ludzie? Gdy dostawał informacje, że sala jest wypełniona po brzegi, był w swoim żywiole. 

Te wspólne występy bardzo nas do siebie zbliżyły, można powiedzieć, że się zaprzyjaźniliśmy. Ale przy okazji książki, która później napisaliśmy, "Duchy poetów" [w 2013], Ernest powiedział, że on się z poetami nie przyjaźnił. To było dla mnie zaskakujące. Z czego to wynikało? Z zazdrości? Z megalomanii artystów, którą trudno znieść czasami? Z tego, że jest outsiderem? Opowiadał o swojej przynależności do Pokolenia Współczesności, ale też mówił, że musiało sporo lat minąć, aby mógł powiedzieć coś swoim głosem. Miał świadomość, że głosem tamtego pokolenia został jednak Stanisław Grochowiak. Miał dla niego szacunek, musiał się jednak od niego jakoś „odbić” i w tamtej grupie już być nie mógł. 

     Być może to mnie też z Ernestem łączy. Zawsze miałem w sobie jakąś tęsknotę do bycia w grupie, z drugiej jednak strony nie bardzo pasowałem do żadnej. Bardzo ciekawie przez to ułożyła się moja droga. Wywodzę się ze środowiska piosenki poetyckiej, zaczynałem na krakowskim Studenckim Festiwalu Piosenki w 1995 roku, a popularność zdobyłem w nurcie muzyki chrześcijańskiej. Można powiedzieć, że jestem na granicy dwóch nurtów: tzw. Krainy Łagodności i muzyki chrześcijańskiej. Podobnie zresztą jak Antonina Krzysztoń. Wpływ na to miała z jednej strony płyta oparta na wierszach Karola Wojtyły, ale także płyty z poezją Ernest Brylla przesiąknięte wątkami religijnymi i odwołaniami do Ewangelii. Jestem więc i tu, i tu, ale tak naprawdę to nigdzie nie przynależę. Jestem trochę z boku. Podobnie jak Ernest: jest kościele, ale zawsze ma do niego swoisty dystans, czasami nawet  krytycyzm, kiedy pisze w sposób nieoczywisty, z zupełni innej  perspektywy.

     Tego nauczył się między innymi od Grochowiaka. Że pisanie poezji zaczyna się od punktu, z którego obserwuje się rzeczywistość. Że trzeba ją trochę poobracać, a czasem zajrzeć jej pod spódnicę. Warsztat jest ważny, styl także. Ale chyba najważniejsza jest ta perspektywa, miejsce z którego piszę. Czy z perspektywy zwykłego człowieka czy artysty? Czy jest mi bliżej do salonu czy chłopa ze wsi? Czy szukam w ludziach dobra i zrozumienia czy jestem ich sędzią? Myślę, że nie bez powodu to właśnie Ernest napisał wiersz, który wyśpiewałem, "Aniele mych pradziadów chłopskich"…

Niezwykły stosunek do ludzi Ernest pokazał w książce „Duchy Poetów”. On o nikim tam nie mówi źle. Książka, z której jestem bardzo dumny, powstała przypadkiem. W 2010 zaproszono nas do udziału w koncercie w ramach Tryptyku Zaduszkowego w Koninie. Trzy dni koncertów. Rozmawiałem z Ernestem: - Wspólny koncert w kościele, co ty na to?  - Wiesz co? Mam wiele wierszy o moich kolegach. Przytoczył nazwiska, większości nie znałem. - Czyli co? Możemy taki program zrobić? Nazwaliśmy go chyba "Cierpliwe cienie zmarłych", tytułem jednego z wierszy Ernesta. Zaczął opowiadać, jak to on – ciekawie o poetach, którzy odeszli, później mu się przyśnili, i o których napisał wiersz. Niektóre z tych postaci, szczególnie te mi znane, nabrały dla mnie  innego wymiaru. Broniewski, o którym się mówiło - komunista, pijak, żołnierz, w jego opowieści objawia się jako postać niezwykle dramatyczna, z tysiącem sprzeczności, świadoma swoich błędów.  Bryll   Broniewskiego wyciągnął z otchłani. Dzięki niemu pokochałem jego wiersze, a jeden nawet zaśpiewałem. 

     Rozmawialiśmy najpierw u Ernesta w domu, później przenieśliśmy te rozmowy do Radia Warszawa, a następnie postanowiliśmy ich zapis wydać w formie książkowej. Książkę miało wydać Wydawnictwo Iskry. Tyle że mnie zależało na książce z płytą, a prezesa Uchańskiego płyta nie interesowała. Poradził Bryllowi: - Dopiszcie coś o Miłoszu, o Stachurze, te nazwiska wciąż maja nośność.  A Bryll: - Ale oni mi się nie przyśnili!  To mnie ujęło. Ernesta nie interesowało podejście komercyjne, ale prawda. Uznaliśmy, że zostaje tak jak jest i wydajemy sami książkę z płytą "Duchy poetów" w 2013.

Płyta "Golgota Jasnogórska" to rok 2012. Kiedy zacząłem studiować poezję Ernesta, doszedłem do Golgoty. Zacząłem robić muzykę do jego wierszy-stacji, doszedłem do połowy i  przestałem. Dlaczego? Nie wiem. 

    Odpowiedź przyszła później. W grudniu 2011 w Częstochowie zagrałem charytatywny koncert z Joanną Lewandowską, śpiewającą aktorką, doskonałą  interpretatorką piosenek. Po koncercie zabrała mnie na Jasną Górę. Powiedziała: - Muszę ci coś pokazać. Koniecznie!

     Mało kto wie, że nad kaplica Matki Boskiej są krużganki i tam właśnie jest eksponowana "Golgota Jasnogórska" Jerzego Dudy-Gracza. Niesamowite obrazy, ale miejsce dla nich nie jest najszczęśliwsze,  choć symboliczne. Jest tam ciasno, mało światło, w takich warunkach trudno te obrazy kontemplować. Jak się tam znalazły? To wotum dziękczynne wybitnego polskiego malarza za udaną operację serca. Kiedy podziwiliśmy wspólnie te obrazy, powiedziałem Joannie o wierszach, które Bryll napisał do tych obrazów. Nie znała ich, ale zareagowała natychmiast:  - Musimy to razem zaśpiewać.  

     Zabraliśmy się do roboty. Ernestowi głos kobiecy bardzo się spodobał, bo tej jego Drodze Krzyżowej dodał dramatyzmu. Ja głosowo bardziej w barytonowych dołach, ona hen wysoko, z przejmującym miejscami krzykiem. Do tego forma bardzo ascetyczna, gitara i trzy głosy. Dzięki temu tekst Brylla był na pierwszy planie i mógł rzeczywiście przykuć uwagę słuchacza. Od razu pojawiło się wiele propozycji koncertowych z całej Polski, ruszyliśmy w trasę, ale szybko się okazało, że dla Ernesta to jednak zbyt duży wysiłek.

     30 marca 2012 wystąpiliśmy w Parafii pw. Maksymiliana Kolbego Słupsku w ramach Drogi Krzyżowej. Następnego dnia w hotelu podczas śniadania  Ernest nagle zaczyna mi dziękować:  - Cieszę się bardzo, że mnie się jeszcze to na starość zdarzyło – pierwszy raz od niego takie słowa usłyszałem. – Że mnie wyciągnąłeś i możemy występować. Wielu moich kolegów już tylko w domu siedzi i narzeka, a ja cały czas jestem aktywny. I dalej, jak to on, swoim jakby natchnionym głosem: - Ale słuchajcie, miałem niezwykły sen. Śnił mi się anioł, który prasował żelazkiem niebo. Było to stare żelazko z duszą. Anioł mówi do mnie: Bryllu, twoja dusza jest podzielona i nie mieści się do tego żelazka. Zrób coś z tym, bo mi się niebo nierówno prasuje. 

     Zaśmiałem się. Ernest chciał się czegoś napić, zaczęła mu drżeć ręka, rozlał herbatę, zaczął bełkotać. Przerażeni, z trudem doprowadziliśmy go do jego pokoju, dzwonimy po pogotowie. Wyglądało to na udar, może wylew. Lekarka go uspokoiła, kazała się rozebrać. Ernest:  - Ale mam zdjąć górę czy dół? Pomyślałem, że chyba nie jest z nim tak źle. Ale zabrano go na obserwację. Do szpitala w Słupsku z Warszawy przyjechał jego syn, przyjechała żona. Następnego dnia mieliśmy grać w Białogardzie, kolejnego w Szczecinie, wszędzie czekano na Ernesta Brylla. Co mamy robić? Odwołać koncerty? Ernest kazał nam jechać dalej i grać bez niego. To był trudny moment. Koncerty były udane, ale jednak część publiczności była zawiedziona, że nie spotka się z Mistrzem. Na szczęście wszystko dla Ernesta skończyło się szczęśliwie. Lekarze stwierdzili jakiś mikroudar, który żadnych zmian w mózgu nie pozostawił. Żona Ernesta Małgosia powiedziała nam jednak: - koniec z koncertami poza Warszawą.

     Przyjęliśmy tę decyzję ze zrozumieniem. Chociaż dla mnie była szczególnie trudna. Zdałem sobie sprawę, że nie będę mógł z Ernestem promować ani "Golgoty Jasnogórskiej", ani "Bryllowania", ani "Duchów Poetów", które wtedy przygotowywałem. 

Po latach jednak mam w sercu przede wszystkim wdzięczności. Koncertowaliśmy intensywnie przez 4 lata, zrealizowaliśmy razem wspólnie pięć projektów: "Bryllowanie", "Bryllowanie Live", "Zejdźmy się jak na wilię", "Golgotę Jasnogórską" oraz "Duchy Poetów". Miałem też przyjemność i zaszczyt organizować jego koncerty jubileuszowe z okazji 50. lecia pracy twórczej oraz 80. oraz  85. urodzin. Stałem się także regularnym gościem otwartego domu Państwa Bryllów. Napisałem piosenkę pt. "Madonna od popaprańców" dla żony Ernesta Małgosi. Tak poeta nazywa swoją towarzyszkę życia.  Utwór jest jednym z moich najbardziej popularnych, śpiewają go przy ogniskach, w schroniskach, a nawet na pielgrzymkach. 

0 Comments

Z moim sercem coś nie tak

Niebawem ukaże się nowa płyta Leonarda Cohena - jakby z zaświatów.

Zapowiada ją ten utwór - Happens to the Heart. Pozwoliłem go sobie przetłumaczyć. 

 

Z MOIM SERCEM COŚ NIE TAK

 

Pracowałem stałym rytmem

Czy to sztuka, nie wiem sam

Na depresję nie pomogli

Ani Jezus, ani Marks

Mały ogień ledwo płonie

Ale iskra jeszcze drga

Idź i mesjaszowi powiedz

Z moim sercem coś nie tak

 

Magia letnich pocałunków

Nie wiedziałem, czy je brać

A kobiety w pojedynku

Wciąż walczyły, żebym chciał

A to tylko był interes

I zostawił mdławy smak

Więc wróciłem, by się przyjrzeć

Co z mym sercem jest nie tak

 

Sprzedawałem świecidełka

Roztaczałem sztuczny blask

Z kuchni kotka na mnie zerka

Tygrysicą chce się stać

Słodkie bywa to więzienie

Gdy się przekupiło straż

Żaden świadek zatem nie wie

Co z mym sercem jest nie tak

 

Powinienem się spodziewać

W tę grę sam zacząłem grać

Od pierwszego jej spojrzenia

Zaczął się upadku czas

Brano nas za świetną parę

Ale gdzie w tym byłem ja?

Jakże pięknie ukrywałem

Że z mym sercem coś nie tak

 

Teraz anioł gra na skrzypcach

A na harfie diabeł gra

Każda dusza - mała rybka

W oceanie myśli gna

Wszystkie okna otworzyłem

Ale w domu ciemność trwa

Tato, powiedz, jeśli możesz

Co z mym sercem jest nie tak

 

Spotykałem się z żebrakiem

Miał na twarzy wiele ran

Po pazurach licznych kobiet

Których dzisiaj nie chce znać

Żaden morał z tej historii

I nie śpiewa żaden ptak

Błogosławi tylko żebrak

Serce, z którym coś nie tak

 

Pracowałem stałym rytmem

Czy to sztuka, nie wiem sam

Moje pieśni w stylu dawnym

Swoje miejsce w szyku znam

I postawiłbym pieniądze

Przeciw tym, co mają fart

Bo wiem dobrze jak się kończy

Kiedy z sercem coś nie tak

 

Obeznany byłem z bronią

Strzelać ojciec uczył mnie

Czy walczyłem nią o wolność

Czy o powiedzenie - nie

 

 

0 Comments

Ciąg dalszy

Część tego tekstu już znacie, ale dopisałem dalsze zwrotki. Będzie piosenka:

 

Cierpię, więc jestem

A raczej się staję

Bo byłem ślepy

A światło poznaję

 

Taka jest właśnie

Wolności cena

Przekraczam granice

Cierpienie wybieram

 

A może ono wybiera mnie

Albo ktoś inny tak to układa

Że nagle widzę ukryty sens

Człowieka w sobie powoli uzdrawiam

 

Cierpię, więc jestem

Choć nie wiedziałem

Że to moje brzemię

To nie za karę

 

Że taka właśnie

Jest prawdy cena

Doświadczam bólu

I chcę się zmieniać

 

A może tylko odkryć się

Swojej słabości posmakować

Zrozumieć że ten cały sens

Znajduje się w otwartych dłoniach

 

Cierpię, więc jestem 

Ty pewnie też

I to nas łączy

Zresztą sam wiesz

 

Każdy z nas dźwiga

Swój życia bagaż

Zdać go nie możesz

Musisz się zmagać

 

A może czasem także poprosić

Albo wyciągnąć dłoń do kogoś

Razem cierpienie łatwiej się znosi

Tak odpowiadam, gdy słyszę: po co?

2 Comments

Nie potrafię

Oddać się w Twoje ręce

Nie potrafię Panie

Zawsze chciałem więcej

Walcząc o uznanie

 

Tylko na siebie liczyłem

Nie ufałem nikomu

Nie chciałem zostać w tyle

Zawdzięczać czegoś komuś

 

Więc sam, przed siebie i sobie

Więc sam, tak najczęściej bywa

Samotność moim domem

W niej się najczęściej ukrywam

 

Tyś ponoć też ukryty

Dlatego Cię znaleźć nie mogę

Tyle już dróg przebytych

Czy tak się staje człowiek?

 

Odpowiedzi mi nie dasz

Więc przy pytaniu zostanę

Innym ludziom je sprzedam

Taką mi rolę wybrałeś...

2 Comments

Hank Williams

W piosence "Tower of Song" Leonard Cohen wspomina Hanka Williamsa, jednego z największych artystów country. Bob Dylan powiedział o nim, że jest to jeden z najlepszych pisarzy piosenek, jaki kiedykolwiek żył... Pozwoliłem sobie przetłumaczyć jego wielki przebój "I saw the light" (Światłości blask). Warto zobaczyć też film właśnie pod takim tytułem.

 

Światłości blask

 

Bez celu szedłem, grzech gonił grzech

Nikt nie miał dostępu do mnie, o nie

I przyszedł Jezus, w nocy się wkradł

I zobaczyłem światłości blask

 

Światłości blask, światłości blask

Wyrwał mnie z mroku i z paszczy lwa

Przywrócił radość, odmienił twarz

Wielbię Cię Panie, światłości ma

 

Szedłem jak ślepiec, zupełnie sam

Zżerał mnie smutek, trawił mnie strach

A Jezus rzekł mi: umyj się tam

I zobaczyłem światłości blask

 

Jak głupiec szedłem to tu to tam

I prostych ścieżek nie chciałem znać

Kiedy zacząłem unikać zła

Wnet zobaczyłem światłości blask

1 Comments

Tower of Song

To moje kolejne podejście do Cohena. Tym razem biorę się za przeboje. Przez ostatnie dni pracowałem nad tłumaczeniem "Tower of Song". No i wreszcie jest:

 

Kumpli coraz mniej, siwizną błyszczy skroń

Unikam miejsc, gdzie grywałem wciąż

Miłości mam głód, ale nie szukam jej

Bo spłacam dług i dzień za dniem

W wieży piszę swą pieśń

 

Czy Hank Williams był tak samotny jak ja?

Jak radził sobie z tym, tylko on odpowiedź zna

Nagle jego śpiew, nade mną hen hen

On też pokój tutaj musi mieć

W wieży pisze swą pieśń

 

Nie wybrałem go, to on wybrał mnie

Ten mój złoty głos darem z niebios jest

Jak za każdy dar, słono płacić muszę też

Przywiązany przez aniołów pięć

W wieży piszę swą pieśń

 

Szpilki możesz sobie wbijać, w tę laleczkę voodoo

Twoja magia mnie omija, nie ściągniesz mnie w dół

Teraz w oknie sobie stoję, bezpiecznie tu jest

Bo nie wpuszczą żadnej z kobiet, o nie

Gdy w wieży piszesz swą pieśń

 

Pewnie myślisz, że zgorzkniały ze mnie gość

Bogatych też biedacy mają dość

Ale przyjdzie dzień, przyjdzie sądny dzień

Na razie wszyscy bawimy się

W wieży też słychać śmiech

 

Rzeka rozdzieliła nasze brzegi dwa

Kiedyś dla mnie byłaś ważniejsza niż ja sam

Kochałem cię, dobrze to wiesz

Wszystkie mosty płoną, nie ma żadnych dróg

Czuję całym sobą, jakbym tracił cię znów

A ja nie chcę już tego czuć

 

Dlatego żegnaj skarbie, nie wrócę szybko bo

Przenoszą nas na wieży samo dno

Ale dam ci znać, gdy przeniosą znowu mnie

I będę słodko przez cały dzień

Z wieży śpiewał ci pieśń

 

Kumpli coraz mniej, siwizną błyszczy skroń

Unikam miejsc, gdzie grywałem wciąż

Miłości mam głód, ale nie szukam jej

Bo spłacam dług i dzień za dniem

W wieży piszę swą pieśń

0 Comments

Cierpię, więc jestem

Pod wpływem Nikołaja Bierdiajewa tak mi się dzisiaj napisało, chyba nieprzypadkowo w Wielkim Tygodniu:

 

Cierpię, więc jestem

A raczej się staję

Bo byłem ślepy

A światło poznaję

 

Taka jest właśnie

Wolności cena

Przekraczam granicę

Cierpienie wybieram

 

A może ono wybiera mnie

Albo ktoś inny tak to układa

Że nagle widzę ukryty sens

Człowieka w sobie powoli uzdrawiam

0 Comments

Refleksje wierszem z Cypru

Plaża Nissi

Podobno najpiękniejsza na Cyprze

Ciepła woda Morza Śródziemnego

Pieści ciała turystów

Szmaragd przechodzi w lazur

Lazur odcięty od błękitu granicą

Za nią już tylko Syria

Brunatna rozpacz 

Zmieszana z szarą bezradnością 

1 Comments

Nowe tłumaczenie Cohena

Przetłumaczyłem jeszcze jeden tekst Cohena "It Seemed the Better Way". Czy wejdzie na płytę? Zobaczymy. Posłuchajcie i poczytajcie:

 

Lepszą drogą pójść

Mogłem tak jak on

Lecz dziś za późno już

By przyjąć drugi cios

Czy prawdę mówił mi

By lepszą drogą pójść

Czy prawdę mówił mi

Bo prawdy nie ma tu

 

Co miało znaczyć to

Gdzie jest ukryty sens

Najpierw miłość tknął

Potem wskazał śmierć

Czy prawdę mówił mi

By lepszą drogą pójść

Czy prawdę mówił mi

Bo prawdy nie ma tu

 

Nie powiem więcej nic

Usiądę z boku gdzieś

Spróbuję kielich krwi

Za jego łaskę wznieść

 

Lepszą drogą pójść

Mogłem tak jak on

Lecz dziś za późno już

By przyjąć drugi cios

Czy prawdę mówił mi

By lepszą drogą pójść

Czy prawdę mówił mi

Bo prawdy nie ma tu

 

Nie powiem więcej nic

Usiądę z boku gdzieś

Spróbuję kielich krwi

Za jego łaskę wznieść

0 Comments

Grafika wierszem pisana

Właśnie ukazało się niezwykłe wydawnictwo "Puzzle. Afrykańska figurka". Składają się na nie obrazy Sławomira Walencika oraz wiersze pisane do nich przez różnych autorów. Jestem zaszczycony, że znalazłem się w tak zacnym artystycznym gronie. Zadanie, przed jakim stanęli wszyscy autorzy (w tym ja), nie było takie proste i oczywiste. Nie polegało tylko na wybraniu sobie grafiki i napisaniu do niej wiersza. Trzeba było koniecznie użyć w wierszu słów: puzzel/puzzle, figurka/figurki i afrykański. Jak mi poszło? Przeczytajcie:

0 Comments

Zraniony uzdrowiciel

Wczoraj w czasie drogi powrotnej z koncertu w Rybniku udało mi się dokończyć tekst nowej piosenki. Nawiązuje do archetypu zranionego uzdrowiciela. Premiera na koncercie 20. maja :)

 

Zraniony uzdrowiciel

 

Oto on

Cały z ran

I nie może się wyleczyć

Choćby chciał

Ale on tego nie wie

I próbuje wciąż na nowo

 

W setkach rad

W setkach ksiąg

Twarz odbija się jak w lustrze

Gdzie jest błąd

Tego nie wie

Ale ciągle wierzy w słowo

 

Zraniony uzdrowiciel

Z jego ran płynie do was życie

Więc nie mogą się zabliźnić

Gdy pożytek mają inni

 

Nowy wers

Nowa pieśń

Inni będą znów pociechę

Swoją mieć

Lecz nie wiedzą że 

Podzielił się sam sobą

 

To nie to

To nie tak

Czas nauczył go 

Jak cenny jest ten brak

Więc pogodził się

Ze swą chorobą

 

Zraniony uzdrowiciel

Z jego ran płynie do was życie

Więc nie mogą się zabliźnić

Gdy pożytek mają inni

1 Comments

Poamsterdamskie refleksje wierszem

Właśnie wróciłem z Amsterdamu. Wrażenia? Takie jak w wierszu, który mi się napisał wczoraj...

 

Zamknęli Boga na klucz

A sztukę w muzeum

Wolny jest tylko ludzki smutek

Snujący się po ulicach bez celu

Nasycony dymem amnezji nie mija

Przeniknięty czerwonym światłem latarń

zapada się w sobie

Licząc, że znajdzie tam jakiś kanał

którym wypłynie na otwarte morze

 

Amsterdam, 24.04.2017

0 Comments

Biała dama

Dzisiaj, w Dzień Kobiet, udało mi się dokończyć tekst piosenki o Białej Damie z Chicago lub jak ją nazywano "Resurrection Mary". Historię tę usłyszałem od kolegi, jadąc z nim po koncercie Archer Avenue w Chicago. Ponoć od prawie 90 lat przy tej drodze różni kierowcy natrafiają na kobietę w pięknej białej sukni, w butach do tańca i w białym szalu. Panowie się zatrzymują, ona wsiada i prosi o podwiezienie do Cmentarza Zmartwychwstania "Resurrection Cemetery" i tam znika. Legenda głosi, że to duch dziewczyny, która w 1927 roku po kłótni ze swoim chłopakiem wybiegła z sali tanecznej, została potrącona przez samochód, zginęła na miejscu, a kierowca zbiegł. Więcej przeczytacie tutaj: https://en.wikipedia.org/wiki/Resurrection_Mary. A oto mój tekst:

 

BIAŁA DAMA

 

Zobaczyłem ją przy drodze

Biała suknia, biały szal

Zatrzymałem się a potem

Ruszyliśmy w śnieżną dal

 

Zmartwychwstał czas

Z dwudziestych lat

Ten szyk, ten wdzięk

Biała dama - śnieg

 

Podróż jedną chwilę trwała

Chociaż dla mnie cały wiek

Przy cmentarzu zapytała

Jak do nieba dostać się

 

Zmartwychwstał czas

Z dwudziestych lat

Ten szyk, ten wdzięk

Biała dama - śnieg

 

I odeszła w noc zimową

Tańczył za nią biały puch

Musisz wierzyć mi na słowo

Biała dama wróci znów

 

Umierał czas

Z dwudziestych lat

Zniknął jak ze snu

Białej damy duch

1 Comments

Droga na Górę Karmel

Dzisiaj skończyłem wreszcie piosenkę o św. Janie od Krzyża. W zasadzie wcieliłem się w jego postać, bo piszę w pierwszej osobie. Rozpoczynam od momentu uwięzienia św. Jana w Toledo. To właśnie pod wpływem tych dramatycznych wydarzeń, gdy Jan był więziony, bity i szykanowany przez swoich współbraci, powstały nieśmiertelne dzieła mistyczne i poetyckie, m.in. "Droga na Górę Karmel" czy "Żywy płomień miłości".

 

Droga na Górę Karmel

 

Zima w Toledo bywa bardzo sroga

Lecz bardziej sroga bywa podłość ludzka

Pod moją celą słyszę ciche słowa 

Że czeka na mnie tylko ciemna trumna

 

Do tego jeszcze ta codzienna chłosta 

I smród, i wszy łażące po mej głowie

W ciemności ginie cała moja postać

Gdzie jesteś? Gdzie się skryłeś? Proszę powiedz!

 

Szukałem Cię na zewnątrz

Lecz Ciebie nie ma tam 

W podróż ruszam wewnętrzną

By znaleźć ukryty skarb

 

Na Górę Karmel idę przez noc ciemną 

A ciemność gasi pożądania ogień 

Moje zmysły nie pragną już niczego 

Z doczesnych rzeczy nic już nie jest moje

 

Dalej przede mną tajemnicze schody 

Mej wiary płomyk drogę mi oświetla

W ciszy grobowej słyszę jakiś skowyt

To ma dusza płacze i nie chce przestać

 

Szukałem Cię na zewnątrz

Lecz Ciebie nie ma tam 

W podróż ruszam wewnętrzną

By znaleźć ukryty skarb

 

Po nocy zmysłów czeka mnie noc ducha

Droga jest wąska, bardzo ciasna brama

Rozumu już nie mogę dłużej słuchać

Pamięci mojej nie pozwalam kłamać

 

I gdy już tylko pozostanie wola

I gdy zrozumie że ma jedno wyjście

Twej woli wreszcie się z ufnością podda 

W jedności z Tobą radość swą wykrzyknie

 

Żywy płomieniu miłości

Od zawsze byłeś tam

W mej duszy najgłębszej istności

Znalazłem ukryty skarb

8 Comments

No i co (Nevermind) Cohena

To wojny kres

Złożyłem broń

Ścigali mnie

Uciekłem stąd

 

Ścigali mnie

Przez cały kraj

Ukryłem się

Gdzieś pośród was

 

Przeszłości mej

Nie znajdą bo

Do grobów trzech

Schowałem ją

 

Z faktów i kłamstw 

Historii tło 

Dobrze to znasz

No i co

 

No i co 

No i co

To wojny kres

Złożyłem broń

Są prawdy dwie

Walczących stron

Bierz, którą chcesz

No i co

 

Zwycięstwo chcą

Zachować ci 

Którzy przelali 

Najwięcej krwi

 

Tymczasem ten

Nasz cały świat

Nie więcej niż

Kuchenny blat

 

Ten bawi się

Ten w coś tam gra

Ta sama pieśń

Każdego dnia

 

A każdy dom

Spokojny jest

Gdy działa on 

A słucha jej

 

I właśnie ten 

Marazmu głos

Niektórzy z nas

Miłością zwą

A inni mówią

O nim los

Choć tak naprawdę

To bliski ktoś

 

Kto w głębi był

I w prawdzie też

Dla ciebie pył

A dla mnie krew

 

Nie pytaj mnie

Nie pytaj kto

Są prawdy dwie

Walczących stron

 

No i co

No i co

Przeszłości mej

Nie zdradzę bo

Są prawdy dwie

Walczących stron

Bierz, którą chcesz

No i co

 

Nie mogłem tak

Okrutnym być

Nienawiść siać

Jak mogłeś ty

 

Lecz szybki zwrot

Piruetów sześć

I wrogów głos

Dziś twoim jest

 

Bo w sercu twym

Żmij wściekłych jad

Z ust płynie syk

Plugawych kłamstw

 

Podają ci

Dziś swoją dłoń

Bo zło przyciąga

Zawsze zło

 

No i co

No i co

Przeszłości mej

Nie zdradzę bo

I z prawd i z kłamstw

Historii tło

Taki jest świat

No i co

 

No i co

No i co

Przeszłości mej

Nie zdradzę bo

 

Jest we mnie jak

W całości część

Bez niej jest brak

Była więc jest

 

To żony grób

I dzieci mych

Bezpieczni już

Od ludzi złych

 

Bo przy nich ja

I w noc i w dzień

Przeszłości wszak nie zdradza się

 

To wojny kres

Złożyłem broń

Ścigali mnie 

Uciekłem stąd

 

Ścigali mnie

Przez cały kraj

Ukryłem się

Gdzieś pośród was

0 Comments

Nie biorę nic (Traveling light) Cohena

Nie biorę nic

Więc ciebie też

Gwiazdo upadła, już muszę biec 

Nie mam daleko, obok jest bar

Tam na gitarze w weekendy gram

Mówią, że jestem podobno tym,

Który się poddał, nie wierzy w „my”

Takich jak ja wciąż paru jest 

Nie biorą nic ze sobą też

 

Żegnaj upadła gwiazdo ma

Mówiłaś prawdę, prosto w twarz

Że miałaś życie nie takie jak

Mogłabyś mieć, gdyby nie ja

Głupi marzyciel, którego sny

Krążyły bardzo daleko od „my”

Takich jak ja wciąż paru jest 

Nie biorą nic ze sobą też

 

Nie biorę nic

Więc ciebie też

Gwiazdo upadła, już muszę biec 

Nie mam daleko, obok jest bar

Tam na gitarze w weekendy gram

Mówią, że jestem podobno tym,

Który się poddał, nie wierzy w „my”

Takich jak ja wciąż paru jest 

Nie biorą nic ze sobą też

 

A jeśli spotkam Cię kiedyś tam

Czy będę umiał ukryć ten żal

Że także inne słyszały ten tekst

Nie biorę nic, więc ciebie też

0 Comments

Każesz mi śpiewać (You got me singing) Cohena

Każesz mi śpiewać

Nawet wtedy gdy jest źle

Każesz mi śpiewać

Wciąż tę samą prostą pieśń

 

Każesz mi śpiewać

Odkąd źródła przestały bić

Każesz mi myśleć

Gdzie by się tu można skryć

 

Każesz mi śpiewać

Chociaż mój przemija świat

Każesz mi myśleć

Jak mam wreszcie wziąć się w garść

 

Każesz mi śpiewać

Choć doskwiera szarość dnia

Każesz mi śpiewać

Alleluja wielki psalm

 

Każesz mi śpiewać

Jak więźniowi dajesz cynk

Każesz mi śpiewać

Wystukujesz równy rytm

 

Każesz mi marzyć

Że ta miłość będzie trwać

Każesz mi myśleć

O tych, których pieśni gram

0 Comments

Tłumaczenie "Amen" Cohena

Mów do mnie wciąż, że nad brzegiem twej rzeki

Zniknie wreszcie pragnienie i głód

Mów do mnie wciąż aż zrozumiem swój sprzeciw

Aż zrozumiem to cierpienie i ból

Mów do mnie wciąż, abym umiał na trzeźwo

Przejść z twą pomocą przez każde piekło

Mów do mnie wciąż, nieustannie powtarzaj

Mów, że mego dobra chcesz 

Amen, amen, amen

 

Mów do mnie wciąż, że ofiary śpiewają

A poczucie winy ma jeszcze sens

Mów do mnie wciąż, niech dziś wszyscy uznają

Że zemsta w Twoich rękach jest

Mów do mnie wciąż, abym umiał na trzeźwo

Przejść z twą pomocą przez każde piekło

Mów do mnie wciąż, nieustannie powtarzaj

Mów, że mego dobra chcesz 

Amen, amen, amen

 

Mów do mnie wciąż, że tam dzień wygrał z nocą

Chociaż tutaj miała wiecznie trwać

Mów do mnie wciąż, że anioły wciąż psocą

I być może staną w moich w drzwiach

Mów do mnie wciąż, abym umiał na trzeźwo

Przejść z twą pomocą przez każde piekło

Mów do mnie wciąż, nieustannie powtarzaj

Mów, że mego dobra chcesz 

Amen, amen, amen

 

Mów do mnie wciąż, że grzech świata cały

Został zmyty przez baranka krew

Mów do mnie wciąż, że gdzieś w nas ocalały

Resztki wiary tych, co szli na rzeź

Mów do mnie wciąż, abym umiał na trzeźwo

Przejść z twą pomocą przez każde piekło

Mów do mnie wciąż, nieustannie powtarzaj

Mów, że mego dobra chcesz 

Amen, amen, amen

0 Comments

Uzdrowienie (Come healing) Cohena

Poskładaj w jedną całość

Kawałki mego "ja"

Obietnicą dotrzymaną

Pozwól mi się stać 

 

Wyciągnij drzazgi z oczu 

I pomóż  dźwigać krzyż

Przyjdź, uzdrów moje ciało

Przyjdź, uzdrów moją myśl

 

O niebo, chciej wysłuchać

Ten mój pokutny hymn

Przyjdź, uzdrów mego ducha

Przyjdź, uzdrów moją myśl

 

Przez miłosierdzia bramę

Pozwól mi dziś przejść

Nie zasłużyłem Panie

Na łaskę ani śmierć

 

Tęskniłem wciąż za mało

By serce mogło bić

Przyjdź, uzdrów moje ciało

Przyjdź, uzdrów moją myśl

 

Ciemności nie chcę więcej

Niech światło Twoje lśni 

Przyjdź, uzdrów moje serce

Przyjdź, uzdrów moją myśl

 

Niepodzieloną miłość

Ukrywa gwiezdny pył

Twe serce w moim było

Uczyło mnie jak żyć

Niech niebo dzisiaj śpiewa

Niech ziemia niesie pieśń

Przyjdź, uzdrów moje trzewia

Przyjdź, uzdrów imię me

 

Tęsknoty mojej ręce

Do Ciebie Panie lgną

Krew płynie coraz prędzej

Już ma choroby dość

O Panie, chciej wysłuchać

Ten mój pokutny hymn

Przyjdź, uzdrów mego ducha

Przyjdź, uzdrów moją myśl

0 Comments

Ciemność (Darkness) Cohena

Ciemności wirus

W twojej szklance musiał być

Ciemności wirus

Wziąłem tylko łyk

 Zapytałem, czy to minie

Powiedziałaś, do dna pij

 

O przyszłość nie dbam

Zostało mi niewiele dni

I nawet tu i teraz

Do roboty nie mam nic

Przeszłością chciałem się pocieszyć

Ale ciemność już u drzwi

 

Czy mogłem to przewidzieć

Całkiem przejrzeć cię na wskroś

I w tym młodzieńczym zwidzie

Zobaczyć, że jest jeszcze ktoś

Teraz już widzę skarbie

Ciemność swą wyciąga dłoń

 

Papierosów już nie palę

Przestałem także pić

Nie kochałem cię wcale

To ty ze mną chciałaś być 

Powrotów nie chcę, skarbie 

Bo nic już nie smakuje mi

 

Kochałem kiedyś tęczę

Jej widok mi zapierał dech

I jeśli chciałem czegoś więcej

To by prawdziwy był mój śmiech

Ale ciemności wirus, skarbie

Bardziej niż ciebie zniszczył mnie

 

Ciemności wirus

W twojej szklance musiał być

Ciemności wirus

Wziąłem tylko łyk

Zapytałem, czy to minie

Powiedziałaś, do dna pij

1 Comments

Prawie jak ten blues - Cohena

Prawie jak ten blues (Almost Like the Blues)

tł. Marcin Styczeń

 

Głodujących dziś widziałem

Gwałtem się odciskał gwałt

Ich domostwa spopielałe

Milczał głośno cały świat

 

Znieść nie mogłem ludzkich spojrzeń

Wzrok uciekał w bok i w dół

Było smutno, było groźnie

Było prawie jak ten blues

Było prawie jak ten blues

 

Umierałem więc na raty

Jeden człowiek, śmierci część

Ale gdy ginęły masy

Chciałem umrzeć razy pięć

 

Dziś tortury, zabijanie

To kolejny dobry nius

A tu dzieci giną, Panie

A to prawie jak ten blues

A to prawie jak ten blues

 

Czy zamrozić mam swe serce

By nie musieć więcej czuć

Ojciec mówi: jak najprędzej

Matka mówi: nie rób głupstw

 

Słucham w kółko ich historii

Starych Żydów mądrych słów

Tak to było w tej niewoli

Było prawie jak ten blues

Było prawie jak ten blues

 

Ponad nami nie ma Boga

Ani piekła tam na dole

Każdy dzisiaj zna te słowa

Lecz ja inne dzisiaj wolę

 

Bo dostałem zaproszenie

Jakże bym odmówić mógł

Było prawie jak zbawienie

Było prawie jak ten blues

Było prawie jak ten blues

0 Comments

"You want it darker" Cohena w moim tłumaczeniu

Tylko w moim mroku (You want it darker)

tł. Marcin Styczeń

 

Gdy rozdajesz karty

Ja wypadam z gry

A gdy wskrzeszasz z martwych 

Gniję w grobie swym

Kiedy Twoja chwała 

Mój musi być wstyd

Tylko w moim mroku

Możesz światłem być

 

Wielki tak, święty tak

Wielbię Imię Twe

Słaby tak, marny tak

Gdyś w ludzkie ciało wszedł

Twoje światło płonie

Dobrze o tym wiesz

Tylko w moim mroku

 

Hineni Hineni

Jestem Panie mój

 

To miłosna jest historia

Niewesoła zbyt

Że kochając musisz cierpieć

Giniesz, aby żyć

Tak od zawsze mówi pismo

I to nie jest niemy krzyk

Tylko w moim  mroku

Możesz światłem być

 

Ustawiłem dziś po ścianą

Swe demony trzy

Egzekucję chciałem zacząć

Aby wolnym być

Krzywdy zrobić im nie dałeś 

Bo Twe światło lśni

Tylko w moim mroku

 

Hineni Hineni

Jestem Panie mój

 

Wielki tak, święty tak

Wielbię Imię Twe

Słaby tak, marny tak

Gdyś w ludzkie ciało wszedł

Twoje światło płonie

Dobrze o tym wiesz

Tylko w moim mroku

 

Gdy rozdajesz karty

Ja wypadam z gry

A gdy wskrzeszasz z martwych 

Gniję w grobie swym

Kiedy Twoja chwała 

Mój musi być wstyd

Tylko w moim mroku

Możesz światłem być

 

Hineni Hineni

Jestem Panie mój

23 Comments

Kolejne tłumaczenie Cohena

Weź swój ster (Steer your way)

 

Weź swój ster i płyń dalej przez świętości i przez szlam

Weź swój ster i płyń dalej, dziś upadłeś, jutro wstań

Weź swój ster i płyń ponad tym, co już zaczyna gnić

Idź by iść

Śnij by śnić

Dzień za dniem 

Żyj by żyć

 

Weź swój ster chociaż serce nie chce słuchać dawnych prawd

Całą dobroć tego świata i mądrości dopadł krach

Możesz kupić dziś kobietę, ale proszę dalej idź

Idź by iść

Śnij by śnić

Dzień za dniem 

Żyj by żyć

 

Weź swój ster i płyń dalej do samego bólu bram

Który bardziej jest prawdziwy niż ktokolwiek, niż ty sam 

Ale nie wiem czy w tym bólu znajdziesz Boga czy też nic

Idź by iść

Śnij by śnić

Dzień za dniem 

Żyj by żyć

 

Szepczą wciąż wieczne góry, a zraniony kamień łka

Że Bóg umarł byś był święty, twoja śmierć - marności znak 

Powtórz więc: Mea Culpa, zapomniane prawie dziś

Idź by iść

Śnij by śnić

Dzień za dniem 

Żyj by żyć

 

Weź swój ster, ale wiedz, że do pytań nie masz praw

Czemu On się zrównał z nami, choć nie musiał przecież tak

Czemu milczał, gdy bezprawnie go skazali na ten krzyż

Idź by iść

Śnij by śnić

Dzień za dniem 

Żyj by żyć

2 Comments

Jadwigi dwie

Ostatnio dostałem zamówienie na napisanie piosenki o św. Jadwidze. Byłem przekonany, że chodzi o Świętą Jadwigę Królową (ur. między 3 października 1373 a 18 lutego 1374 w Budzie, zm. 17 lipca 1399 w Krakowie). Mimo że dostawałem maile z jakimiś sugestiami, nie otwierałem ich, aby być wolny artystycznie. Sam poszukałem inspiracji i znalazłem. Otóż królowa Jadwiga "w swym życiu harmonijnie łączyła kontemplację z działalnością praktyczną, co wyraziła również w nawiązującym do Ewangelii symbolu dwóch przeplatających się liter MM (Maria i Marta), który poleciła umieścić na ścianach swej komnaty". I tak powstała ta piosenka:

 

MM

 

M i M jak  miłosierna miłość

M i M Martę z Marią złączyło

M i M kreśli święta Jadwiga

M i M niech trwa jedności chwila

 

Święta Jadwigo, proszę naucz nas

Jak troszczyć się o wiele

I przy Jego boku trwać

Jak zachować najlepszą cząstkę

Z ludzkim złączyć to, co boskie

Święta Jadwigo, proszę naucz nas

 

M i M jak modlitwa matki

M i M szepczą wiernych wargi

M i M nad komnatą Jadwigi

M i M jak wieczność w tej chwili

 

M i M jak mistyczne milczenie 

M i M krzyczą z Wawelu kamienie

M i M na zawsze z Jadwigą

M i M  jak miłosierna miłość

 

Podekscytowany wysłałem tekst piosenki, po czym dostałem odpowiedź, że piosenka co prawda się podoba, ale dotyczy innej świętej. Okazało się, że miałem napisać o Świętej Jadwidze Śląskiej (ur. między 1178 a 1180 w Andechsie, zm. 14/15 października 1243 w Trzebnicy) .

Przeprosiłem i zabrałem się do roboty.  "Święta Jadwiga Śląska według podań była osobą posiadającą cechę wielkiej skromności, a jednocześnie bardzo zaangażowaną w swoje działanie. Cechy te ilustruje legenda, według której Jadwiga, aby nie odróżniać się od reszty swego ludu oraz w imię pokory i skromności, chodziła boso. Irytowało to bardzo jej męża, wymógł więc na spowiedniku, aby ten nakazał jej noszenie butów. Duchowny podarował swej penitentce parę butów i poprosił, aby zawsze je nosiła. Księżna, będąc posłuszną swojemu spowiednikowi, podarowane buty nosiła ze sobą, ale przywieszone na sznurku. Poza tym Jadwiga przygarnęła na dwór i stale utrzymywała trzynaścioro kalek, którymi osobiście się zajmowała – również podczas wyjazdów całego dworu. Budziło to krytykę, ale Jadwiga była nieugięta. Bardzo angażowała się w opiekę nad chorymi na trąd, wiele czasu spędziła w szpitalu dla trędowatych w Środzie Śląskiej". No i kolejna piosenka się napisała:

 

Księżna Jadwiga

 

Księżna Jadwiga idzie boso

Buty do paska ma przypięte

Nogi ją ku kalekim niosą

W cierpieniu widzi to, co święte

Nie słucha głosów oburzonych

Że niebezpiecznie, że zaraza

Bo ona kocha świat stworzony

Choroba, ból jej nie przeraża

 

Idź, idź, idź Jadwigo

Razem ze swymi kalekami

I wnet się słabość stanie siłą

Chociaż ją inni mają za nic

 

Idź, idź, idź Jadwigo

Wstaw się za nami tam przed Panem

Wierzymy, że za twą modlitwą

I nasze będę wysłuchane

 

Księżna Jadwiga idzie boso

Przy drodze klęczy trędowaty

Z tych, co to rzadko o coś proszą 

Nie wierzą, że ktoś ich zobaczy

Gdy spojrzał w oczy dobrej pani

Krzyknął, że chce być oczyszczony

A ona nie zważając na nic

Zabrała prosto go do Środy

 

Księżna Jadwiga idzie boso

Po stopniach kroczy wprost do nieba

A wszyscy chorzy głośno proszą

Że jej na ziemi bardziej trzeba

Dlatego butów nie zakłada

By nikt jej w raju nie usłyszał

Kiedy na ziemię musi wracać

Pierwsza na drodze jest Trzebnica


5 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.103 Jestem

Przechodzi, ale  Go nie widzę

Nie o to przecież chodzi

By szukać kogoś ponad życiem

"Jestem" to czasownik

 

(sł. Marcin Styczeń)

1 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.102 Powroty

Modlitwa to ciągłe powroty

Od choroby rozproszeń do ciszy

Która leczy jak dotyk

A mowę ciała zawsze usłyszysz

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.101 Od początku

I znowu zaczynam od początku

Ten raz sto pierwszy jakby pierwszy

Na tej drodze nie ma wyjątków

Musisz oddać się bez reszty

 

(sł. Marcin Styczeń)

 

1 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.100 Kim jesteś, kim jestem?

Kim jesteś Panie?

Kim jestem ja?

Oddycham pytaniem

To wszystko co mam

 

To moja modlitwa

Bez próśb i bez skarg

Pytanie jak przystań

Dla "Ty i dla "ja"

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc. 99 Wola.

Gdzie jest twoja wola

A to cię dzisiaj pytam

Czy czyny idą po słowach?

Czy niemoc przed startem je chwyta?

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc. 98 Staję się jak ryby.

W melodię świerszczy wsłuchany

Staję się jak te ryby

Co głosu nie mają niby

A płyną w kierunku obranym

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.96 Uwolnij mnie od banału

Uwolnij mnie od banału

I ku prostocie prowadź

Zawiń w ciszę jak w całun

Wszystkie umarłe słowa

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.95 A życie sobie płynie.

I znowu to napięcie

Powinność karci życie:

Kiedy będziesz lepsze

I staniesz tam na szczycie

 

A życie sobie płynie

Poza szlakami dążeń

Ze szczytu na równinę

I wpada w wieczne morze

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.94 Światło w kinie

Wyświetla kinowy projektor

W kółko  te same filmy

Powtórki to moja przeszłość

Nowości też jakby były

 

I nagle ktoś drzwi otwiera

Na ekran pada światło

Widz jakiś krzyczy: nie teraz

A ja bym chciał, by nie zgasło

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.93 Te momenty ciszy

Te momenty ciszy

Przychodzą niewiadomo skąd

Łączą nas z czymś wyższym

Co schodzi w nas na samo dno

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc. 92 Tęsknota za wędrówką

Chociaż lubię swój dom i łóżko

Tęsknię za wędrówki rytmem

Gdy mimo bólu idziesz równo

I zachwycasz się tym, co zwykłe

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

40. rocznica śmierci Stanisława Grochowiaka

Minęła 40. rocznica śmierci Stanisława Grochowiaka. Przy grobie poety spotkali się przyjaciele i miłośnicy jego poezji, m.in. Ernest Bryll i Wojciech Brojer.

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.91 Finisterra

Na końcu świata punkt zero zero

Więc to nie meta tylko start

Patrzę w przyszłość z wiarą szczerą

Do przodu pielgrzymie - szepcze mi wiatr

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.90 W kolejce po cud

Stoję w kolejce po cud

Lecz cudem jest sama Droga

Nie ma dziś we mnie wielkich słów

Więc powiem tylko: prowadź

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.89 ¿Qué tal?

¿Qué tal?, ¿Qué tal?, ¿Qué tal?

Pytają mnie Hiszpanie

A ja patrzę w ich oczy jak w dal

I siebie w nich nie poznaję

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.88 Maska klauna

Maskę klauna zawiesiłem na drzewie

Zamiast śmiechu na twarzy bólu grymas

Na pocieszenie mówię sam do siebie

Chłopie, naprawdę nieźle się trzymasz

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.87 Poszukujący czy śpiący

Poszukujący i śpiący

To dwie kategorie ludzi

Jedni od rana w akcjach gorących

Drugich nie możesz dobudzić

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.86 Cień przede mną

A cień cały czas przede mną

Jakby właśnie on znał drogę

Jak by wiedział, że przez ciemność

Idzie ku mnie życie nowe

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.85 Kojący ból

Prowadzą mnie strzałki i muszle

Zmęczenie, pot i brak snu

Choć wiem, że wcale nie muszę

Wybieram kojący ból

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.84 Galicja

Hiszpańska Galicja pachnie polską wsią

Tą samą zielenią się mieni

Mieszkańcy chętnie ściskają twą dłoń

Ich uścisk uściskiem nadziei

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.83 Droga wie

Dlaczego idziesz Camino

Pytają cię co dnia

Gdy jesz chleb, pijesz wino

A odpowiedź tylko Droga zna

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.82 Brama przebaczenia

Przez przebaczenia bramę

Przechodzi się, gdy już nie ma sił

By dźwigać żal jak karę

Cudzych grzechów i cudzych win

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc. 81 Droga, która leczy

Przeszłości nie zaprzeczysz

Ale jej już nie ma

Idź drogą, która leczy

Jak Camino, które wszystkich zmienia

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.80 Cruz de Ferro

Zostawiam pod krzyżem kamień

I siebie, jakim byłem 

A także niedobrą pamięć

Nowe już do mnie idzie

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.79 Camino uczy

Wyrzuciłem z plecaka buty

Od razu zrobiło się lżej

Camino każdego dnia uczy

Do życia potrzeba mniej

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.78 Na Camino

Jedni mówią: Camino to samotna droga

Inni: na Camino nigdy nie jesteś sam

A ja myślę: niepotrzebne słowa

Oczy wpatrzone w głębię jak w dal

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.77 Daj się zaskoczyć

Przed chwilą zjadłem paellę

Hiszpańskie słońce świeci mi w oczy

Co ma się dziać, niech się dzieje

Pozwalam się życiu zaskoczyć

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.76 Po kawałku

Za ścianą płacze dziecko

Za oknem szum ulicy

Uwagi lekki przeskok

I milczę z Tym, który milczy

 

Milczenie drąży skałę

Co tajemnicę skrywa

Zasłania ją swym ciałem

Gdy prawda zbyt dotkliwa

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.75 Zaproszenie

I co Wam dzisiaj Styczeń powie

W połowie sierpnia pod wieczór

Jest świat po drugiej stronie powiek

Możecie wejść do niego bez przeszkód

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.74 Kruchość

Jestem dzisiaj taki kruchy

Jak ten kubek w twoich dłoniach

Trzymaj mocno mnie za uchwyt

Bym w całości się zachował

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.73 Relacje

Tak bardzo nie lubię pustych słów

A czy moje cokolwiek znaczą

Aby relację budować znów

Od nieprzyjaciół trzeba zacząć

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.72 Intencja

Tu nie chodzi tylko o ciszę

Ważniejsza jest intencja

Że chcesz być z Nim jeszcze bliżej 

I że to pragnienie twego serca

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.71 Spojrzenie w oczy

Jak dobrze sobie spojrzeć w oczy

I dostrzec prawdę głęboko skrywaną

Że pragnie się w miłość jak w ogień skoczyć

Choć wie się przecież, że będzie bolało...

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.70 Edyta Stein

Przyglądam się światu tak jak się jawi

Do samych rzeczy powracam

Zaglądam w siebie by siebie zostawić

I wczuć się w ciebie jak w brata

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.69 Górka Zgody

Wdrapałem się na Górkę Zgody

Na ucho szepnął mi święty Roch

Przekaż proszę i starym, i młodym

Że lepszy uśmiech niż jakiś foch

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.68 Wdech-wydech

Gdy robię wdech - przyjmuję

Gdy robię wydech - oddaję

Nie muszę niczego rozumieć

Ani się uczyć na pamięć

 

Tak to za nas Ktoś stworzył

Bezbronna staje się pycha

Gdy do celu nie dąży

Tylko spokojnie oddycha

 

(sł. Marcin Styczeń)

 

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.67 Jest dobrze

Wolny od życzeń i trosk

Od celów oraz dążeń

Wsłuchany w wewnętrzny głos

Tak jak jest - jest dobrze

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.66 Złości moja

Jak dobrze złości moja

Że ogniem trawisz me wnętrze

Po wszystkich duszy pokojach

Płynie gorące powietrze

 

Wypalasz uczucia nijakie

Co nazwać się nie potrafią

Wszystko staje się jakieś

I chce się od nowa zacząć

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.65 Zachwyt

Nie oceniam, nie porównuję, patrzę

Drzewa po prostu są

Nie potrzebują znaczeń

 

Patrzę i patrzę, nie myślę nad życiem

Jaśnieje mi wzrok

Przepełniony zachwytem

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.64 Prosta wiara

Bardzo się dzisiaj staram

Słów szukam mądrych i świętych

A bez nich i tak prosta wiara

Pokona życiowe zakręty 

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.63 Samotność

Jest taka samotność, która nie zabija

Możesz ją zawsze chwycić za dłonie

I cierpliwie z nią budować przyjaźń

Aż serce się stanie spokojem

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg!  Odc.62 Wolność

Tutaj zawsze  o wolność idzie

Więc musisz szczerze sam siebie pytać

Kto ma władzę nad twoim życiem?

Do jakich więzień się dajesz zamykać?

 

(sł. Marcin Styczeń)

1 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.61 Śliwka

Spadam w tę miłość jak śliwka w kompot 

Na głowę ktoś mi sypie cukier

W słodkiej zalewie przestaję być sobą

I myślę tylko jak stąd uciec

 

Jak wieko zakręcą... To po obiedzie

Połknie mnie  razem z kompotem gardło

Trudno być darem z samego siebie

Czy śliwka powie, że było warto?

 

(sł .Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.60 Pytanie

Czy ja naprawdę komuś służę?

Pytam dzisiaj sam siebie

Pytanie jak twarz odbija się w lustrze 

Nie możesz odpowiedzieć: nie wiem

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.59 Milczenie

Pomilczymy dziś na dwa głosy

Ty nie powiesz nic

Ja nic nie odpowiem

I będziemy trwać poza światem głośnym

W sobie się kryć

Pod osłoną powiek

 

(sł. Marcin Styczeń)

 

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.58 Akcja

Zapisuję swoje myśli

By się dłużej nie błąkały

Tak się właśnie głowę czyści

I wprowadza drobne zmiany 

 

Masz coś zrobić, zrób, nie zwlekaj

Akcja to jest medytacji owoc

Bóg się dzieje, a nie czeka

Wciąż się ciałem staje słowo

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.57 Uwolnij "ja"

To, co myślisz o sobie, nie musi być prawdą

Choć tak trudno samemu to dostrzec

Myśl zaborcza twoim „ja” chce zawładnąć

Uwolnij je, a  do siebie dotrzesz

 

(sł. Marcin Styczeń)

 

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.56 Wdzięczność

Dobrze, że jesteś

To Ci dzisiaj mówię

Bez niedopowiedzeń

I bez niedomówień

To nie przypadek

Nie koincydencja

Słowa są za małe

Tak wiele ci zawdzięczam

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.55 Wątpliwość

Moja wiara ma siostrę

Do której mam słabość

Odpowiedzi proste 

Jej nie zadowalają

 

Pytań się nie boi

Lubi tajemnicę

Wyzwala nas z niewoli

Własnych ograniczeń

 

(sł. Marcin Styczeń)

 

 

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc. 54 Wierność

To właśnie tu, w sam środek, w splot

Wpada światło i się załamuje

Nad przepaścią robi skok

I po ścianie w dół sunie

 

Lecz nie dochodzi od razu do dna

Bo otchłań wielka jak Grand Canyon 

Więc musisz światło zapraszać co dnia

Aż dyscyplina zmieni się w wierność

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.53 Alarm

Co mi chcesz powiedzieć gniewie

Ty co nie przebierasz w słowach

Tak wiele o sobie nie wiem

Tak często cię tłumię i chowam

 

A kiedy użyję twej siły 

Wszystko się nagle burzy

Jak być z tobą prawdziwym

Jak sprawić byś zaczął mi służyć

 

Gniew spojrzał na mnie zdziwiony

Ciągle o jednym nie wiesz

Ja jestem sygnał alarmowy

I krzyczę o twojej potrzebie

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.52 Gniew

W wielkim piecu płonie gniew

A ja drew dorzucam

W uszach dźwięczy pusty śmiech

Gniewem nic nie wskórasz

 

Po nim przyjdzie smutny gość

Przy piecu będzie się żalił

Na nieszczęśliwy własny los

Lecz ognia nie rozpali...

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.51 Przyczyna smutku

I znowu rośnie we mnie

Ten demon o smutnej twarzy

Za niespełnione pragnienie

Innych wciąż żółcią karze

 

A oni niczemu niewinni

Często karzą też siebie

Bo biegną wszystkie ich myśli 

Za niespełnionym pragnieniem

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.50 Niedoskonałość

Wszystko albo nic

Czy też znasz to myślenie

Co nie pozwala iść 

I karmi cię złudzeniem

Że tylko doskonali

Że życie to igrzysko

Jak dobrze, że są słabi

Dla których nic to wszystko...

 

(sł. Marcin Styczeń)

1 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.49 Dwaj bracia

Niepokój i spokój to dwaj bracia

Mieszkają  i w tobie, i we mnie

Gdy pierwszy odchodzi, drugi wraca

I robi się jakoś pewniej

 

Lecz w domu dla obu jest miejsce

Nie próbuj pierwszego odrzucić

Tak się buduje nieszczęście

Wyparte i tak kiedyś wróci

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.48 Zgoda

Tak wiele we mnie niezgody

Na inne poglądy i racje

Nad głową kraczą mi wrony

Jakoś zupełnie inaczej

 

A niech sobie kraczą do woli

Zgoda zdejmuje mi więzy

Nie musi mnie dłużej niewolić

Podziałów zacięty język

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.47 Mozart

Staram się dzisiaj nie starać

Rozbijam powinności mur

Divertimento Mozarta

Leczy mnie w D-dur

 

Divertimento - rozrywka

Panowie przyszli z piwem

Z Polski pragną się wyrwać

Chociaż na krótką chwilę

 

A chwila cichutko siedzi

Patrzę na nią z podziwem

Nie trzeba mi żadnej wiedzy

Wystarczy czyste bycie

 

(sł. Marcin Styczeń)

 

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.46 Nic

Ani to, ani to, ani to

Ani tamto, ani tamto, ani tamto

Tylko nic, nic, nic, nic, nic

I na górze także nic

 

(sł. św. Jan od Krzyża)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.45 Jak długo to potrwa?

Jak długo to potrwa, nie wiem

Nie zaprzątam sobie tym głowy

Na tej drodze nie oszukasz sam siebie

A Mistrz przyjdzie, gdy będziesz gotowy

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.44 Nie jestem poetą

Nie jestem poetą 

Widzę

To jest drzewo

To kamień

To kwiat

A ja?

Widzi?

Czy jestem widzeniem?

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.43 Zasada pewnego rabina

I znowu jestem gdzieś

Gdzieś indziej, lecz nie tu

Szukam tajemnych przejść

I zapomnianych dróg

 

A przejście już odkryte

Od "kiedyś tam" do "teraz"

A droga zwana życiem

Przed tobą się otwiera

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.42 Sens w bezsensie

Świadomość bezsensu to już sens

Bo bezsens nie jest świadomy

Ten kto widzi gdzieś w tobie jest 

Musisz tylko zerwać zasłony 

 

(sł. Marcin Styczeń)

 

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.41 Wyparty cień

Co wyparłem? Czemu zaprzeczyłem?

Pytania jak cień stanęły przede mną 

Na tym moście jeszcze nie byłem

Jasną i ciemną stronę łączy w jedno

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.40 Współczucie

Do siebie samego i do innych

Minuta po minucie

Rozbrojone z winy

Rodzi się współczucie

 

(sł. Marcin Styczeń)

1 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.39 Praktyka medytacji

Niezwykle trudna ta prostota

Trzeba być wiernym nudzie

Tylko ten, kto ją pokocha

Wyleczy się ze złudzeń

 

(sł. Marcin Styczeń)

1 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.38 Sukces?

Czy się udało? Skończyło sukcesem?

To pytania nie na miejscu

Udaje się Teraz, przez to, że Jesteś

Odarty ze wszystkich sukcesów

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.37 Być jak serce

Gdyby serce zaczęło myśleć 

Przestałoby bić

Nie myślę, więc jestem

Jak ten pierwotny rytm 

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.36 Słowo, które stawia na nogi

- Ale pędziłeś, ale pędziłeś

Musiałem pędzić za tobą

Jak często życie czyjeś

Ratuje jedno słowo

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.35 Powrót

Moje myśli jak niezaplanowana podróż

Może tam, a może tam, a może jeszcze gdzieś

Medytacja to szczęśliwy powrót

Od zdobywania do trwania, od "było" do "jest"

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.34 Ból

Nie ma żadnego gdzieś indziej

Jest tylko to "tu"  

Możesz biec coraz szybciej

Możesz zakrzyczeć swój ból

 

Ale on jest cierpliwy i wierny

Poczeka aż znowu go zauważysz

Odbije się w lustrze srebrnym

Dobrze znanej ci twarzy

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.33 Na zewnątrz czy w środku?

Przeminęła świetność tego miasta

W murach też zamknięta świętość

Coraz bardziej w głębię wrastam

Szukam w środku nie na zewnątrz

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.32 Cień w Salamance

Hiszpańskie słońce swoim tańcem

Rozdzieliło cień na dwoje

Do katedry w Salamance

Idą razem ze spokojem

 

(sł. Marcin Styczeń)

 

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.31 Pani Smutek

Na ulicy Tęsknoty

Panią Smutek spotkałem

Spojrzała w moje oczy

Swych oczu oceanem

 

I nagle się objawiła

Bez szerokości szerokość

Od zawsze we mnie była

Choć nie widziało oko

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.30 Spotkanie z oceanem

Tag  wita się z oceanem

A słodkie łączy ze słonym

Stoję jak kiedyś stałem

Chłopiec wszystkim zdziwiony

 

Przypływ, odpływ, spełnienie

A więc to właśnie tak

Jak go nazwać do końca nie wiem

Nieskończoności jedyny smak

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

To ja, Wasz Zbieg! Odc.29 Na końcu świata

Siadam na końcu starego świata

Nowy wspaniały mgła zasnuwa

Niepewność z zachwytem w jedno się splata

Zachodni wiatr krzyczy: zaufaj

 

(sł. Marcin Styczeń)

0 Comments

Szyfr

Dramatyczny losu szyfr

Odkrywam, odkrywam

Doświadczenia zamiast liczb

Zdobywam, zdobywam

 

Namiętności ślepy zryw

Do przodu, do przodu

Byle dalej, byle znikł

Duch głodu, duch głodu

 

Ukojenie na skinienie

Potrwa chwilę, dwie

Nie nakarmisz się złudzeniem

Bo wciąż więcej chcesz

 

Dramatyczny losu szyfr

Zagadka, zagadka

Doświadczenia zamiast liczb

Znienacka, znienacka

 

Namiętności ślepy zryw

Podnieca, podnieca

Wczoraj radość, dzisiaj krzyk

To nie tak, to nie tak

 

Ukojenie na skinienie

Nie chce dzisiaj przyjść

Chociaż tęsknisz za złudzeniem

Musisz dalej iść

 

Bo dramatyczny losu szyfr

Nie zniknie, nie zniknie

Doświadczenia zamiast liczb

Przywykniesz, przywykniesz

 

Namiętności ślepy zryw

A skądże, a skądże

Niech ktoś łańcuch naszych krzywd

Rozplącze, rozplącze

 

Ukojenie na skinienie

Już nie znaczy nic

Nie nakarmi się złudzeniem

Ten, kto poznał szyfr

0 Comments