Od dziesięciu lat nie mogę dokończyć płyty - żalił się Lecha Janerka w jednym z ostatnich wywiadów. Pomyślałem, zdarza się, niemoc twórcza dotyka niejednego artystę. Wena jak łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Ale dalej Janerka zdradza, że potrafi grać na komputerze non stop przez 20 godzin. I to dało mi do myślenia. Zwłaszcza, że w czasie urlopu przeczytałem książkę Philipa G. Zimbardo i Nikity S. Coulombe „Gdzie ci mężczyźni?”. Lektura mnie przeraziła. Bo nie zdawałem sobie sprawy, że jest aż tak źle. Co prawda książka diagnozuje społeczeństwo amerykańskie, ale nie wydaje się, aby sytuacja w Polsce była dużo lepsza. Mężczyźni są coraz gorzej wykształceni (nawet w Polsce trzy na pięć osób studiujących na uczelniach wyższych to kobiety), nie radzą sobie na rynku pracy (OECD odnotowuje, że średnia stopa bezrobocia wśród mężczyzn na przełomie drugiej i trzeciej dekady życia skoczyła z 2% w 1970 roku do 9% w 2012 roku), są otyli (ponad 70% mężczyzn w USA ma nadwagę), uzależnieni od gier komputerowych (młody Amerykanin zanim ukończy 21 lat spędzi na graniu 10 tysięcy godzin; dla porównania, żeby ukończyć college wystarczy 4800 godzin), uzależnieni od pornografii (badanie w Wielkiej Brytanii ujawniło, że przeciętny chłopiec ogląda treści pornograficzne prawie dwie godziny tygodniowo), uzależnieni od narkotyków (nie zdawałem sobie sprawy, że w popularnej marihuanie, zawartość THC wzrosła z 4% w 1984 roku do 15% w 2011 roku, to już nie jest (sic!) miękki narkotyk).
Czy można coś z tym zrobić? Czy można to jakoś zatrzymać? Książka przeze mnie cytowana składa się z trzech części, są objawy, przyczyny i rozwiązania. Wszystkim gorąco polecam lekturę. Myślę jednak, że każdy z nas mężczyzn musi zacząć od siebie. Najpierw zdiagnozować, co jest nie tak, a potem działać. Paradoksalnie z tym działaniem, do którego mamy naturalne predyspozycje, są największe problemy. Ktoś jest w stanie być mistrzem świata w komputerowych wyścigach samochodowych i jednocześnie nie mieć motywacji do rozwinięcia tej bądź innej pasji w rzeczywistości. Boli mnie, kiedy widzę jak bardzo męska energia jest marnotrawiona, jak wiele moglibyśmy zrobić, gdybyśmy tylko uświadomili sobie swoje cele i z determinacją do nich dążyli. Ten świat potrzebuje mądrych i twórczych mężczyzn. Był czas, kiedy w Radiu Dla Ciebie prowadziłem „Rozmowy w męskim kręgu”. Były to ciekawe, czasami przeintelektualizowane dyskusje. Dzisiaj myślę, że to za mało, poza refleksją psychologiczną dotyczącą przeszłości, braku ojca, wzorców, takich czy innych zranień, konieczne są programy, warsztaty, grupy wsparcia. Mam nadzieję, że kiedyś na tym polu też będę działał. Panowie! Do roboty!
Write a comment
Jellycrusher (Saturday, 25 July 2015 17:33)
Niestety, takie przykre czasy nastały - ale czy naprawdę można się dziwić, że mężczyźni uciekają od odpowiedzialności, od prawdziwych problemów, od prawdziwych kobiet wreszcie - skoro od jakich 30 lat męskość jest deprecjonowana, opluwana, ośmieszana? (wcześniej też była, ale od lat 90. na serio) Męskość jest od razu kojarzona z negatywnym stereotypem macho, co to by tylko rżnął i dominował wszystko, co się rusza. Atrybuty męskości, w tym fizyczne, są w filmach kojarzone z postaciami negatywnymi. Wąsy, broda, zwłaszcza w nietypowym kształcie, włosy na klacie i w innych widocznych miejscach stają się charakterystycznymi cechami "villainów" - spójrzmy choćby, jak wygląda Farquad w pierwszym Shreku. Serio, nie można pozwalać na to, by wariatki w mediach ciągle bredziły o tym, że każdy mężczyzna to potencjalny gwałciciel, że "kobieta potrzebuje mężczyzny jak ryba roweru", że "kobieta czerpiąca radość z seksu z mężczyzną jest ofiarą samczej dominacji", a równocześnie oczekiwać, że prawdziwy mężczyzna będzie chciał okazywać, że jest mężczyzną.