Kochani, gorąco polecam Wam niezwykłą książkę niezwykłego człowieka. Oto wstęp, który miałem zaszczyt napisać:
Z ojcem Kasprem spotkałem się w klasztorze Ojców Franciszkanów w Warszawie tuż przed jego wyjazdem do Boliwii. Jego klasztorna cela była praktycznie pusta, cały dobytek w dwóch spakowanych walizkach. Uśmiechał się i mówił: – Okazuje się, że nie potrzeba mi aż tak wiele rzeczy. Resztę rozdałem… Na jego twarzy malowały się mieszane uczucia. Z jednej strony pewien niepokój, lęk przed nieznanym, a z drugiej radość dziecka, które pragnie poznawać nowe światy, nowych ludzi, objąć ich swoim sercem, a przez to poczuć się wolnym. Wolnym w miłości. To taka „wolność do”. Ale widoczna też była „wolność od”. Ojciec Kasper rozstawał się na kilka lat z Polską, naszym „polskim piekiełkiem”, naszymi lokalnymi problemami, które wydają się nam być najważniejsze i jedyne. W duchu zazdrościłem mu tego wyjazdu, czułem podskórnie, że jego owoce będą wielkie, nie tylko dla niego samego, ale także dla innych. I oto trzymają Państwo w rękach książkę "Stamtąd wszystko widzi się lepiej". Czytałem ją jeszcze przed wydaniem, w samolocie do Stanów Zjednoczonych. Leciałem do kraju uchodzącego za wzór szczęścia i bogactwa, a czytałem o najbiedniejszym kraju Ameryki Łacińskiej. Paradoks? Być może. Ale kto wie, czy właśnie paradoks nie jest istotą naszej egzystencji, naszej wiary i nas samych? Ojciec Kasper doskonale go wyczuwa, ma otwarte oczy i serce, przedstawia nam nie tylko nieznany świat mieszkańców Boliwii, ale także swój świat wewnętrzny, w którym możemy się przejrzeć jak w lustrze. Razem z nim wypływamy na głębię, oswajając Boliwię, oswajamy siebie i poznajemy Boga. „To właśnie w zetknięciu z inną kulturą, w trudnościach związanych z brakiem możliwości swobodnego komunikowania się z innymi, w pewnym osamotnieniu, człowiek odkrywa prawdę o sobie” – pisze ojciec Kasper. I dalej: „…to droga, która prowadzi do odkrywania Boga: Tego, który jest ponad wszelkimi kulturowymi wyobrażeniami”. Stąd w refleksjach ojca Kaspra nie znajdziemy pychy ewangelizatora, który pojechał z misją nawracania prostych, zacofanych Indian. Wręcz przeciwnie, na każdym kroku widać pokorę. Ojciec Kasper cytuje zresztą jednego z misjonarzy, z którym się utożsamia: „Przyjechałem, aby dać ludziom Chrystusa, ale On już tutaj był przede mną i to właśnie tutaj Go spotkałem”. I my dzięki ojcu Kasprowi Go spotykamy, z jednej strony w biedzie, cierpieniu, zacofaniu, z drugiej w radości, zabawie i tańcu, bo Boliwijczycy kochają świętowanie. Czy my, ludzie Zachodu, potrafimy się jeszcze dzisiaj tak szczerze radować? Czy dobrobyt dał nam szczęście? Czy koszty, jakie ponosi reszta świata, by nam żyło się wygodnie i dostatnio, nie są za wysokie? Kto wie, może niektórym z nas książka ojca Kaspra Kapronia pozwoli ujarzmić i oswoić także te części nas samych, nad którymi nie mamy kontroli – chciwość, pychę, wieczne niezadowolenie, którym ciągle mało, które krzyczą: daj mi więcej! Jeśli tego nie zrobimy, któregoś dnia może się okazać, że świat nic już dla nas nie ma. Życzę Państwu wielu wzruszeń i wielu olśnień w trakcie lektury.
Write a comment
Ewa (Monday, 01 September 2014 20:34)
Panie Marcinie, po tak pięknym, obrazowym wstępie nie mam złudzeń co do tego, że większość, którzy przeczytają ten piękny tekst sięgnie po tak cenną pozycję w literaturze, ja na pewno....Pozdrawiam
bl (Thursday, 25 September 2014 23:16)
Nie będę oryginalna ,ale w naszym ziemskim pielgrzymowaniu dusza pragnie Boga i powrotu do Domu Ojca.Duch natury odczuwa albo za-(za mało zdrowia,za mało miłości itp.),albo zbyt-(zbyt oszczędny czyli skąpy,zbyt szczodry czyli rozrzutny itp.).Stąd ciągły niedosyt i odczuwanie grzechu."Dziękuję i TAK" słowa M.Styczeń muzyka M.Styczeń. ;)