Często w środowiskach katolickich można usłyszeć tezę, że z diabłem się nie dyskutuje. Skoro tak, to dlaczego na pustyni rozmawiał z nim Jezus? Może ucieczka od takiej dyskusji jest niemożliwa, bo ten, którego nazywamy diabłem… nie jest rzeczywistością zewnętrzną, ale wewnętrzną. Pamiętam, że swego czasu bardzo poruszył mnie film „21 gramów”. Jeden z bohaterów, nawrócony recydywista, w rozmowie z pastorem krzyczy: diabeł jest tu, pokazując na głowę. I trudno się z tym nie zgodzić. Ostatnio kolega opowiadał mi o pewnym znajomym saksofoniście. Przez trzy miesiące codziennie zażywał amfetaminę, zamykał się w swojej salce i grał. Twierdził, że jeszcze nigdy w życiu nie grało mu się tak dobrze, że nigdy nie miał takiego brzmienia, takich pomysłów, takiej łatwości improwizacji, czuł się wirtuozem. Z ubolewaniem stwierdził, że bez amfy to nie to samo i że nigdy nie będzie grał dobrze. Pomyślałem sobie wtedy, że to jest doskonały temat do rozważania w wielkim poście. Na czym polega w tej sytuacji kuszenie? Wydaje mi się, że zaczyna się od oskarżenia – taki, jaki jesteś, jesteś do niczego, twoja gra jest kiepska, nigdy nie będzie z ciebie dobrego saksofonisty. Kto to mówi? Religia powie diabeł. Psychologia – wewnętrzny krytyk. Na pewno jest to jakiś głos wewnętrzny, który czasem może mieć pozytywne znaczenie… Po prostu motywuje nas do pracy… Ale w sytuacji, gdy jest głosem dominującym, staje się destrukcyjny. Niszczy, deprecjonuje. I wtedy ni stąd, ni zowąd pojawia się inny głos, który mówi: możesz być jak Bóg, grać jak nigdy wcześniej, tylko weź pigułkę. Czyje to słowa? Diabła? Czy może tej zakompleksionej części nas samych, która nie wierzy w siebie, a wierzy w cud… Że zamiast pracy nad sobą, akceptacji swojej słabości, wreszcie cierpliwości i wytrwałości, wystarczy tabletka… To działa, ale na chwilę, a skutki bywają opłakane i ląduje się w piekle za życia… A wyjście jest tylko jedno - pustynia samotności i spotkanie ze swoim diabłem… Jeśli się go nie zobaczy, nie porozmawia z nim, na pewno się go nie pokona.
Write a comment
Kornelia* (Sunday, 16 March 2014 00:01)
Jezus nie wchodził w rozmowę z szatanem, słuchał i odpowiadał - reagował na próby kuszenia.
Rozmowa to dużo więcej.
Niezależnie czy wolisz widzieć to w barwach określania swojej wartości, wiary w siebie (innych określeń z zakresu psychologii) czy też z pozycji wiary, to szatan reprezentuje zło, wobec którego jesteśmy bezsilni - jeśli stajemy do tej walki sami.
Cenna jest Twoja odwaga wskazywania celu pokonania zła. Życzę wszystkim także odwagi zobaczenia tego co złe w nas, w naszych czynach - nie demonizowania ich ale stanięcia w prawdzie - prawda wyzwala :)
Co myślisz o wyzwalaniu przez prawdę ?
Iwona (Sunday, 16 March 2014 07:38)
Ciekawy tekst, nieco "pod włos' ale pobudza do chwili refleksji, przemyślenia co Biblia mówi o szatanie i o poznawaniu samego siebie.
Faktycznie tak jak napisałeś na pustyni samotności i ciszy wychodzą nasze demony, ale czy pokona się je poprzez rozmowę z nimi...? Pewnie każdy szuka własnego sposobu.
Maria (Tuesday, 18 March 2014 08:07)
Zastanawiałam się nad Twoją prowokacją... :)
Liczne komentarze na Facebooku świadczą o aktualności tematu. Ciekawym spostrzeżeniem jest dla mnie, że niektórym osobom wydaje się, iż mają wszystko pod kontrolą, tak jakby Boga nie potrzebowały... Hm, a życie uczy nas i zmienia....
Dla mnie to oczywiste, że człowiek nie ma szans o własnych siłach pokonać szatana... Szena kuszena na pustyni jest w moim przekonaniu kolejną demonstracją ścisłej więzi pomiędzy Synem i Ojcem. - Relacji bazującej na całkowitym zaufaniu. Jezus nie dyskutuje z szatenem jak z równym sobie. Stanowczo odrzuca pokusę argumentując Słowem Ojca. Szatan - bezsilny wobec Boga - odchodzi. I to jest, uważam, kwintesencją tego tekstu. Czy to nie pocieszające dla każdego człowieka będącego Dzieckem Bożym? W Bogu jest nadzieja lecząca ludzką słabość. Nie muszę zmagać się z czymś, lub kimś, kto mnie przerasta inteligencją, dla kogo jestem jedynie środkiem w celu zranienia samego Boga. Z tą świadomością mogę każdą pokusę, a nawet osobistą poraszkę oddać z ufnością, że w końcowym efekcie obroni mnie ten, któremu w istocie na mnie zależy. "Stanąć z sobą w prawdzie" - piękna refleksja i pierwszy krok ku wolności - wymaga jednak odwagi. Często otwierają nam się oczy w trudnych sytuacjach, takich jak: odrzucenie, pustka, bezsilność... Może trzeba nam takich doświadczeń. Pan Bóg wiedzie nas różnymi drogami, często są one naszym wyborem, błądzimy, a On czuwa i czeka - i chodzi zawsze o jedno - Kiedy się ockniemy i wrócimy w Jego ramiona...